poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Misuzu-Wielki powrót!

Dziś rano kiedy obudziłam się było jeszcze całkiem ciemno. Spojrzałam na zegarek leżący na mojej lampce nocnej. Wskazywał godzinę pierwszą w nocy. Przeciągając się postanowiłam że wyjdę na balkon. Wyciągnęłam rękę żeby sięgnąć po kule (chodzi o te drążki) oparte o moje łóżko. Nagle przewróciłam się i upadłam na podłogę. Wydałam z siebie dziwny przyciszony krzyk. Drżącymi rękoma wciągnęłam się na łóżko. Ostatnio z obozu piłki nożnej zabrał mnie mój ojczym. Kiedy wracaliśmy przysnął przy kierownicy i mieliśmy wypadek. Wjechaliśmy w drzewo. Przez wiele tygodni nie mogłam chodzić. Poruszałam się na wózku inwalidzkim. Dopiero teraz doktor pozwolił mi chodzić o kulach. Przyznam że czuję się w nich skrępowana. Jestem wściekła na mojego ojczyma! Nie dość że pije to jeszcze ten wypadek! Nie wiem co mama w nim widzi...Odsuwając od siebie te myśli wstałam i z drążkiem pod pachą ruszyłam wolno ku balkonowi. Otworzyłam drzwi. Na dworze wiał lekki wiatr. Nie wiem dlaczego ale spoglądając na ten piękny księżyc w pełni i rozgwieżdżone niebo, przypomniał mi się Arcady...Jego brązowe włosy...Nie! Muszę o nim zapomnieć...Piłka nożna i w ogóle... Przecież on mnie już z nie lubi. To już nie to co kiedyś...Mam skręconą nogę...Nie mogę grać...Co jak się o tym dowie? Pewnie pomyśli że jestem bez silna i będzie mi próbował w jakiś sposób pomóc. Przecież dam radę! Nie takie rzeczy się robiło, co? Nagle moja komórka zaczęła dzwonić. Kto jest taki głupi żeby dzwonić do mnie o tej godzinie. Spojrzałam na komórkę. Widniał na niej napis: "Arcady Smith". Jak zwykle odłożyłam słuchawkę. Na liczniku miałam już 60 takich odłożeń. Ach,,,Arcady-powiedziałam do siebie-gdybyś wiedział...Postanowiłam że znów zasnę i z prawie zamkniętymi oczami udałam się do łóżka. Chwilę leżałam i zasnęłam. Snu nie miałam, jak zawsze. Obudziłam się. Wyszłam z pokoju i schodami w dół udałam się do kuchni. Co dziś zrobić, hm...?-pomyślałam-płatki z mlekiem mi chyba wystarczą. Po czym podeszłam do lodówki aby sięgnąć po mleko. Niestety w lodówce...NICZEGO NIE BYŁO. Czyja to sprawka!? Ach no tak. Ostatnio był u mnie mój starszy brat i wszystko mi wyjadł. Co za cham...Kiedyś się mu odpłacę. No to co zrobić? Chyba zjem na mieście. Poszłam na górę się przebrać. Zabrałam torbę i komórkę w razie czego. Wyszłam z domu. Skręciłam w lewo do mojej ulubionej chińskiej restauracji. Idąc miałam wielką nadzieję że nie spotkam tam kogoś z drużyny. Co by ktoś sobie o mnie pomyślał gdyby zauważył mnie w TAKIM stanie...Po dotarciu na miejsce otwierając drzwi kogoś zauważyłam, a mianowicie pięknookiego Arcadiego. Jak zawsze luzacko ubrany siedział sam czytając gazetę i popijając herbatę. Za nim mnie zauważył schowałam się za krzakiem który rósł w restauracji. Nagle wyciągnął komórkę z kieszeni. Kątem oka spostrzegłam że wybiera mój numer. O nieeee. Moja komórka zadzwoniła. On już wiedział gdzie jestem. Mogłam wyciszyć tą komórkę....ehh


Arcady wróciłam! A teraz mnie znajdź wśród tych krzaków! Uda ci się? Hammm? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz