Następnego dnia tak jak zapowiedziałam Nadiyi nie poszłam do szkoły. Z samego rana zajrzał do mnie papa i zapytał czemu nie zbieram się do wyjścia, więc skłamałam, że boli mnie brzuch i chciałabym zostać na jeden dzień w domu. Oczywiście papa, jak zwykle troskliwy zapytał, czy ma wziąć wolne i ze mną zostać, jednak szybko zaprzeczyłam. Nie chciałam przecież by dowiedział się, co się ze mną dzieje.
Kiedy w końcu zostałam sama, wstałam z łóżka i poszłam do kuchni by zrobić sobie na śniadanie kanapki. Nalałam jeszcze soku do szklanki, po czym wróciłam do pokoju. Kiedy już się pożywiłam, zastanawiałam się, co ze sobą zrobić. Nie chciałam wychodzić z domu, szczególnie, że chodziłabym wciąż po omacku. Najpierw musiałam zrozumieć, jak wrócić do normalności, tak, żebym znów mogła chodzić.
Jednak myślenie nie jest moją mocną stroną. Musiałam się poruszać. Miałam ochotę pobiegać, ale nie mogłam tego zrobić, więc w końcu postanowiłam pójść do sali treningowej.
Szybko się przebrałam, po czym weszłam do pokoju i postawiłam stopy na macie, a po chwili zaczęłam się rozciągać.
Ale wciąż kipiała we mnie niespożyta energia. Wręcz czułam jak ze mnie wypływa. Wiedziałam co muszę zrobić. Wróciłam do pokoju i zaczęłam po omacku szukać piłki. Kiedy w końcu ją znalazłam krzyknęłam zadowolona i wróciłam do pokoju treningowego, po czym zaczęłam trenować drybling. To nie było łatwe. Nic nie widziałam i nie miałam najmniejszego pojęcia, gdzie jest piłka, ale w końcu zaczęłam dochodzić do wprawy. Wyczulony słuch, pomagał mi w zlokalizowaniu piłki.
Nagle znów poczułam tę przepełniającą mnie energię, ale kiedy spróbowałam ją z siebie wydobyć, poczułam ból w czaszce i upadłam z krzykiem.
Po chwili dotarł do mnie zimny głos:
- Co ty wyrabiasz dziewczyno!? - warknęła na mnie Nemezis.
- Trenuję - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Przecież nic nie widzisz!
- Może i odebrałaś mi wzrok, ale nie możesz zrobić nic, bym przestała grać w piłkę.
- Już nie możesz grać.
- Nieprawda! Zostałam obdarzona darem i mimo, że mnie przeklęłaś, nie jesteś w stanie mi go odebrać. To jest we mnie. I wydobędę z siebie wszystkie siły i wygram z tobą.
- Zobaczymy jak długo będziesz walczyła - wycedziła Nemezis, ale ku swojemu zdziwieniu wyłapałam w głosie bogini pewien podziw.
Po chwili wszystko ustało. Głos Nemezis zniknął, czaszka przestała mnie boleć i wszystko wróciło do normy. No wszystko, może poza moim wzrokiem i resztkami bólu łupiącego mnie w czaszce.
Wiedziałam, że teraz muszę dać z siebie wszystko. Miałam zamiar przywołać linie. Jeśli to zrobię, będę się mogła normalnie poruszać. A potem... Wydobędę z siebie awatara i Nemezis mi w tym nie przeszkodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz