środa, 31 grudnia 2014

Od Minori

Otworzyłam drzwi do pomieszczenia klubowego. W środku nikogo nie było, spojrzałam na zegarek, no tak zostało pięć minut do końca ostatniej lekcji. Podeszłam do krzesła i usiadłam na nim jednocześnie kładąc torbę na stolik. Czekałam. Po pewnym czasie usłyszałam czyjeś zbliżające się kroki. Drzwi rozsunęły się i do środka weszła drużyna piłkarska. Chłopak idący na ich czele zatrzymał się gwałtownie, gdy zobaczył, że jestem w środku. Na wskutek czego jego koledzy wpadli na niego. A brunet przytrzymał się jakiejś blondynki by nie upaść.
-K-kim jesteś- zapytała fioletowo włosa dziewczyna
Zanim zdążyłam odpowiedzieć z grupki wystąpiła Ariana. Spojrzała na mnie, a na jej ustach pojawił się gigantyczny banan
-Wróciłaś- powiedziała uradowana, odpowiedziałam jej lekkim uśmiechem- Przedstawię was sobie...
-Nie trzeba, sama to zrobię- przerwałam jej i wstałam- Nazywam się Mizukawa Minor, 15 lat, 2 gimnazjum, jestem waszym menadżerem, miło was poznać. Dołączyłam do klubu na swoim pierwszym roku.
-Jestem Arcady Smith i jestem kapi...- zaczął chłopak, który jako pierwszy wszedł do sali
-Wiem, wiem kim jesteś, nie musisz się przedstawiać. Jak mniemam zaczynacie trening. Poczekam na was na boisku- wyciągnęłam z jednej z szafek swój notes i udałam się na dwór.
-Chyba jej się coś pomyliło- usłyszałam jak jakiś chłopak zwraca się do reszty- Ma 15 lat i jest w 2 klasie?
-Nie zdała jednego roku- wytłumaczyła Ariana- Całkowicie zawaliła egzaminy końcowe. Lepiej nie wspominajcie tego przy niej, bo jeszcze obudzicie...- zawahała się czy im powiedzieć-... Minotaura.
Nie musiałam długo na nich czekać, już po kilku chwilach wszyscy, odziani w stroje sportowe, pojawili się na boisku.
-Ustawcie się na środkowej linii- nakazałam spoglądając w swoje notatki, podniosłam wzrok- Ale nie tak, ustawcie się według swoich numerów od 1- wskazałam na lewo- po 11- wskazałam na prawo. Wszyscy spojrzeli po sobie, ale wykonali moje polecenie i już po chwili ustawili się według moich instrukcji.
-Nishinoya Yuu, 15 lat, były członek drużyny siatkarskiej, grasz zarówno jako bramkarz, ale i jako obrońca. Zgadza się?
-Tak
-Alex Lennox- podeszłam do dziewczyny obok niego- 14 lat, grasz na wszystkich pozycjach oprócz bramkarza...
-Zgadza się
-Blue Holloway, 15 lat, obrońca.
-Tak- uśmiechnęła się
-Nadiya Brown, 14 lat, obrońca- kiwnęła głową w odpowiedzi, a ja przeszłam dalej- ciebie znam- zwróciłam się do Ariany i ją minęłam- Shade Daley, 15 lat, pomocnik.
-Tak- odparł obojętnym tonem
-Reg Jonhson, 15 lat, obrońca, pomocnik
-Tak
-Arcady Smith- przeszłam dalej- 13 lat, pomocnik, napastnik, kapitan- nie czekając na odpowiedź szłam dalej i stanęłam przed blondynką- Shadow Mairestee, 14 lat, bramkarz, pomocnik. Lily Diamond, 13 lat, napastnik. Lucy Carter, 14 lat, napastnik.
-Dobra- kontynuowałam- Zacznijcie trening. Chwila, chwila, chwila. Co wy robicie?- nie wytrzymałam gdy zobaczyłam, że dzieciaki ustawiają się na swoich pozycjach- Chyba najpierw robi się rozgrzewkę, co nie? Na co czekacie? Trzy okrążenia boiska.
Gdy zawodnicy rozgrzewali się, ja w tym czasie przeglądałam ich papiery.
-OK- zaczęłam gdy zauważyłam, że większość z nich już zaczęła ledwo łapać oddech. Mamy wśród nas dwójkę bramkarzy. Chcę was przetestować. Niech jedna połowa drużyny strzela na bramkę Nishinoyi, a druga na Shadow. Chcę, by każdy z was pokazał mi swoją popisową technikę hissatsu, ale... bramkarze niech na razie nimi nie bronią. Kapujecie? To dobrze. Tylko się nie pozabijajcie
Wyciągnęłam gwizdek z kieszeni i poczekałam, aż pierwsza para się ustawi.
-Panie przodem- powiedział bramkarz, na co Shadow zaśmiała się cicho. Dziewczyna ubrała rękawice i klasnęła w dłonie.
-Jestem gotowa! Lily pokaż co potrafisz!- krzyknęła w kierunku blondynki
-Chcesz to masz! Diamentowy strzał!- dmuchnęłam w gwizdek w chwili gdy piłka otoczona diamentami wpadła w siatkę bramki
-Następny!
Do Shadow strzelali jeszcze: Alex i jej Strzał Demona, Ariana bez użycia hissatsu, dobrze wiedziałam, że jeszcze nie opanowała żadnego i Lucy też bez hisstasu
Do Nishinoyi Blue, Reg i Shade bez hisstasu, Arcady z Obrotowego Srzału, teraz nadeszła kolej na Nadiyę.
Dziewczyna kopnęła piłkę bez użycia jakiejkolwiek techniki.
-Jeszcze raz- powiedziałam- Jeszcze- sytuacja się powtórzyła- Słuchaj, ktoś kto był kiedyś ace napastnikiem na pewno ma w zanadrzu jakiś super strzał, więc może przestań się bawić i raczym mi go pokazać?
Dziewczyna popatrzyła na mnie przez kilka sekund i kiwnęła głową. Ustawiła piłkę. Cofnęła się kilka kroków. Wyciągnęła prawą dłoń do przodu i stworzyła kulę ognia. Z niej zaczął wyłaniać się ogromny czerwony, płonący miecz. Chwyciła go obiema dłońmi i uderzyła nim w piłkę. Ta trafiła w bramkę otoczona płomieniami.
-O to mi chodziło. Teraz niech Shadow strzela do Nishinoyi, i odwrotnie.
Gdy dwójka zawodników wymieniła strzały zebrałam wszystkich piłkarzy i razem usiedliśmy w kółku by przedyskutować to co u nich zaobserwowałam.
-Uważam, że na razie Nishinoya...
-Możesz mówić mi Noya jak chcesz- wtrącił brunet
-Tak będzie szybciej- skomentowałam- No więc, niech Noya zostanie na bramce, na razie.. Zobaczymy jak się rozwiniecie. Shadow również jest dobra, ale radzi sobie lepiej w polu, a pyzatym mamy i tak solidną obronę. Znacie już swoje ustawienie? Nie? To zastanówcie się jak chcecie stać na boisku i dajcie mi znać. Trzecia sprawa to rozgrywający. Macie?- zastanowiłam się- To osoba, która potrafi przewidzieć nie tylko ruchy swoich przeciwników, ale i kolegów. Ktoś kto ma oczy dookoła głowy? Macie kogoś takiego wśród was? Dobra, zastanówcie się nad tym co powiedziałam. Dobra. Możemy na tym zakończyć trening. Muszę jeszcze przeanalizować wasze dane. I nie gapcie się na mnie jak na głupią. Może i się rządzę, ale robię to dla dobra drużyny. A! Prawie bym zapomniała. Od dziś koniec z fastfoodami! Jak kogoś przyłapię z czipsami, hamburgerem czy inną czekoladą zabiję.
-Ona nie żartuje....- mruknęła Ariana

Nowy członek!


Imię: Minori
Nazwisko: Mizukawa
Wiek: 15 (2 gimnazjum)
Funkcja: menadżer 
Charakter: Jest bardzo spokojna, opanowana i budzi szacunek wszystkich  dookoła. Wszyscy zwracają się do niej po nazwisku, nieliczni ośmielają się użyć imienia. Stara się zawsze znaleźć najlepsze rozwiązanie z danej sytuacji. Należy bardzo uważać by nie obudzić jej drugiej strony osobowości tzn. Minotaura. Wtedy staje się bardzo agresywna, często używa przemocy i mówi jak przestępca. 
Kieruje: Elektras14@gmail.com (Mizu Chan)

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Alex

Przyszłam do szkoły godzine wcześniej niż powinnam. Wraz ze mną tak samo przyszło dwóch chłopaków i dwie dziewczyny. Czekałam z pozostałymi jak nauczyciel historii opuszci sale w której trzecia klasa miała lekcje. Nauczyciel wyszedł z sali a jego praktykanta niebyło. W tedy weszłam do akcji wraz z osobami z mojej klasy. Zaczeło się szaleństwo. Napisałam sms-a do Ariany aby przyszła. Po kilku minutach i ona dołączyła do bandy gimnazjalistów z ADHD. Tylko Shade jako jedyny niewariował. Wszyscy skakali po ławkach ostrzeliwali innych papierowymi kulkami. Miałam w planach zabrać dziennik trzeciej klasy i podmienić im oceny na same szóstki i piątki. Ale dziennika niebyło. Stałam na biurku nauczyciela i stamtąd wszystkich ostrzeliwałam kulkami z papieru. Doszły do mnie Blue i Ariana. Nagle Reg zaczoł strzelać we mnie i w moje przyjaciółki. Niedałam mu za wygraną zaczełam skakać po ławkach tym samym go goniąc. Ariana zerkneła na korytarz. Nauczyciel wracał.
-Nauczyciel wraca!-krzykneła Ariana. Uczniowie szybko zaczeli sprzątać bałagan i wracać na miejsca. Tylko ja i kilka osub z mojej klasy miały kiebską sytuacje. Nagle wpadłam na pomysł. Otworzyłam okno. Na szczęście to był parter. Wyskoczyłam przez okno a w moje ślady poszli  rówieśnicy z mojej klasy.
-Ale jazda.-dodała Ariana po czym zaczeliśmy uciekać. Po tym lekcje szybko mi zleciał. Kiedy zadzwonił dzwonek który zakończył lekcje wybiegłam z klasy jak torpeda i popędziłam szybko w strone boiska gdzie byli już Arcady,Lily,Blue,Shade,Nadiya,Shadow i Lucy. Pobiegłam do szarni po czym szybko się przebrałam. Po chwili zeszli się pozostali i zaczeliśmy trening. Dziśaj testowaliśmy obrone. Z piłką ruszyła Lucy która podała do Arcady'ego. Biegł on z piłką po czym podał on do Shadow. Zaczełam biec w jej strone a obok mojch dłoni tworzyły się płomienie które przemieniły się w dwa ostrza. Kiedy sie do niej zbliżyłam wykonałam kilka zamachów mieczami po czym Shadow straciła piłke a ja biegłam z footbolówką przed siebie. Na mojej drodze pojawił się Reg. Uśmiechnełam się hytrze. Podbiłam piętą piłke a on wyskoczył w góre. Piłka go wymineła po czym po chwili byłam za nim z piłką. Arcady wykonał wślizg ale złapałam piłke między kostki i skoczyłam w góre. Lucy stała na przeciwko niej. Jej włosy w jednej chwili zmieniły się w czerwone. Ruszyła w moją strone po czym wślizgiem odebrała mi piłke. Niewierzyłam w to co zobaczyłam. To była Emma. Szybko ruszyłam za nią.
-Blue to nie jest Lucy. Uważaj na nią jest niebezpieczna!-krzyknełam. Wszystcy obrońcy wykonali wślizg i dzięki naszej współparcy piłka była nasza.-Lucy ty i Emma się zjednoczyłyście.-powiedziałam cicho. Ona na to nic. Trening przebiegł nam szybko. Kiedy byłam w drodze do domu dogoniłam Ariane i Blue.
-Alex.-powiedziały w tym samym czasie.
-Pamiętacie co się stało dziś na treningu z Lucy?
-Pewnie że tak.-odpowiedziała Blue.
-To była osobowość jej siostry. Niejest dobrze , Emma dążyła do dominacji. Mówie wam raz rozwaliła cały zespół za jednym zamachem. Mam nawet płyte z tym fragmentem.
-Pogadajmy o tym u mnie.-powiedziała Ariana po czym udałyśmy się do jej domu. Tam przekazałam jej płyte. Dziewczyny odrazu dostrzegły Emme. Gwizdek sędziego rozpoczoł mecz. Lucy podała do Amandy która to przekierowała do Emmy. Czerwonowłosa kopneła piłke w góre gdzie ją kopneła na własną bramke ale kiedy znalazła się na lini obrony zmieniła tor lotu i rozwaliła rywali tym samy zdobywając gola.
-Jej.-powiedziała Ariana z wrażenia.
-Za jednym strzałem.-dodała Blue.
-No właśnie. Emma i Lucy się zjednoczyły. Niemają słabości.
-Ale każdy ma jakieś.
-Ich złączenie wykliczyło wzajemnie słabości. Narazie jest cisza prze burzą.
Po tym wyszłam od Ariany i pokierowałam się do posiadłości Lucy. Włożyłam list do skrzynki po czym poszłam do domu.

Ohotnik niech dokończy

Od Lucy-osobowość

Byłam w swojm pokoju. Szukałam tego listu i nigdzie niemogłam go znaleść. Spojrzałam kontem oka w lustro. To co zobaczyłam to był szok. Obruciłam się przodem do lustra. Widziałam w nim osobe taką samą kak ja tylko ona miała czerwone włosy. Serce waliło jak oszalałe.
-No hej siostra.-powiedziała postać z lustra.
-Emma. Co ty...ty
-Jestem w tobie. Lustro pokazało ci prawde. Nigdy niebyłaś bardziej rozwinięta po wypatku. To wszystko zawdzęczasz mi. Myślałam że jak użyje swojch technik to ci to udowodnie. Ale widać że mi niewyszło. Jesteśmy jednością. Ja pozbyłam się twojch wad w grze i wzajemnie.
-To wszystko twoja zasługa.-powiedziałam upadając na kolana.
-To że kiedyś byłyśmy zgrane pomogło mi w wejście w ciebie. Zjednoczyłam się z tobą. Jeszcze został pożondny trening a podbijemy świat.
-Ty jesteś psyhopatką.
-Mylisz się.-powiedziała po czym jej wizerunek w lustrze zniknoł. Zaczełam płakać. Ja i moja siostra jesteśmy jak ogień i woda. A teraz się zjednoczyłyśmy. Zawsze ona mówiła o podboju świata ale ja i Amanda tego niepopierałyśmy. Potrzebuje czyjejś pomocy ale nikt mi nieuwierzy.

Od Blue, CD od Alex

Z jednej strony się cieszyłam: Nie byłyśmy oskarżone o sprawe z pożarem. Ale z drugiej strony... sprawa z Lucy!
- To jest trochę nie w pożądku...- Zasmuciła się Ariana. – Lucy raczej nie chciałaby abyśmy się o tym dowiedziały. Może jej powiemy?
- Nie, co ty! Pomyśli, że ukradłyśmy jej ten list!- Powiedziała Lucy.
-W końcu zoriętuje się, że list zginął!- Zauwarzyłam.
-Hej, to może choćmy do mnie i pooglądamy to nagranie!- Powiedziała Ariana.- Jeśli masz je przy sobie i się na to zgadzasz.
-Mam!- Powiedziała triumfalnie Lucy.
-To na co czekamy!- Dom Ariany był zaledwie ulice dalej. Był przestrzenny i bardzo przytulny. Weszłyśmy do jej pokoju, a kiedy Ariana włączyła komputer, Lucy podała jej nagranie. Na ekranie komputera ukazał się kolorowy stadion. Od razu rozpoznały Lucy. Wyglądała bardzo podobnie. Współpracowała ze swoją kuzynką znakomicie! Jakby czytały swoje myśli. Razem strzeliły 3 gole!Reszta drużyny też grała świetnie, ale te dwie... Film trwał bardzo krótko. Drużyna rewalizująca nie zdobyła ani jednego punktu!
- No... Chyba naprawde się przyjaźnią...-Powiedziała smutno Ariana.
-Ale Lucy nas nie zostawi! Wierzę w to!- Przekonywałam dziewczyny.
-Okej... No to na nas już chyba czas...
- A, jasne!- Powiedziała Ariana. Odprowadziła nas do furtki.
-Jak przetrwamy jutro?- Spytała Alex. Tylko wzruszyłam ciężko ramionami.
-Jaka kolwiek będzie jej decyzja, uszanujmy ją.- Powiedziała Alex.

-Masz racje. A no i życzę powodzenia twojemu bratu! Współczuję mu, to przecież był tylko wypadek...

Alex, jeśli chcesz to możesz dokończyć... Nic na przymus :)

Wyniki ankiety

Głosy wyglądały następująco:
Tak, avatary!
  4 (66%)
Tak, dusze!
  0 (0%)
Nic z tego!
  1 (16%)
Nie mam zdania...
  1 (16%)
Głosów jest 6, więc tym razem jest ok. Zdecydowaliście, że chcecie, aby na blogu były Avatary. Dla tych, którzy nie wiedzą, wyglądają tak:

Żeby było sprawiedliwie, każdy, kto chce może mieć avatara. Kiedy nad tym myślałam, postanowiłam, że można go będzie wydobyć po 1,5 miesiąca od dołączenia (lub 2 miesiące, jak myślicie?). Żeby zaznaczyć, że to trudne, przed tym trzeba napisać wyznaczoną ilość opowiadań o tym, jak się do tego trenuje. Jeżeli ktoś chce napisać, że wydobył go przypadkiem, nie wiedząc, że go ma, później będzie musiał napisać, że zapanować nad tym udało mu się dopiero po treningu.

Wydaje mi się, że to dość mądre rozwiązanie, ale oczywiście chce poznać waszą opinię!!

Od Lily-CD Od Shadow

-Nie wiem-zaczęłam się zastanawiać.
-No ja właśnie też nie-powiedziała.
-Wolisz strzelać z ziemi, czy z powietrza?-zapytałam po chwili, nie mając żadnego innego pomysłu.
-Zazwyczaj nie strzelam-odpowiedziała.-A ty?
-Tamte moje techniki są z ziemi, ale z powietrza też mogę.
Po chwili dyskusji postanowiłyśmy spróbować. Samym gadaniem nic nie zdziałamy. Stanęłyśmy obok siebie. Wyskoczyłyśmy w powietrze. Niezbyt wysoko. Kopnęłyśmy piłkę w tym samym momencie. Trafiłyśmy, ale nic się nie stało.
-Eh, zapomniałam, jakie to mozolne-westchnęłam.
-Nie łam się-powiedziała Shadow.-W końcu musi nam się udać.
-W sumie tak, ale to takie trudne. To znaczy bardziej właśnie mozolne.
-Nie marudź!
-No dobra.


Shadow?

Od Alex-CD Od Blue

Nastał kolejny dzień. Byłam w drodze do szkoły , strasznie się bałam do niej iść. Mogli mnie i Blue oskarżyć o pożar. Nagle dostrzegłam Blue która szła do szkoły. Szybko pobiegłam za nią a po chwili byłam obok niej.
-Hej Blue.
-Hej. Alex jak sądzisz co się stało w tej pracowni?
-Niewiem. Ale najgorsze jest to że wina może spaść na nas. A jeśli nas...nas
-To jest całkiem możliwe.
-Blue bo jest taka sprawa.
-Słucham.
-Czy ty i Lucy dobrze się znacie?
-Niezabardzo.
-Ona może opuszcić zespół.-powiedziałam dając jej list białowłosej napastniczki. Blue uwarznie go przeczytała po czym mi go oddała.
-Może Ariana będzie coś wiedzieć.
-Może.-po chwili przekroczyły brame szkoły. Wszyscy mówili o pożaże. Na ich drodze stanoł nauczyciel od matematyki.
-Alex Lennox Blue Holloway jesteście proszone do gabinetu dyrektora.
Dziewczyny wraz z nauczycielem udały się do gabinetu.
-Już po nas.-cicho szepnełam z nerwów. Niestety na nasze nieszczęście Arcady i Lily to widzieli. Po chwili były one w gabinecie.
-Usiądzcie.-powiedział męszczyzna wskazując na krzesła. Dziewczyny wykonały polecenie.-Podobno po lekcjach byłyście na terenie szkoły.
-Tak ale tylko na boisku.
-Czy widziałyście kogoś podejrzanego? Jakieś podejrzane typy?
-Nie.-powiedziała Blue. Nagle do sali wszedł jakiś uczeń.
-Dyrektorze obok sali od chemii znaleziono telefon.-powiedział przekazując dyrektorowi białego iPhone'a po czym opuszcił pokuj. Znałam z kądś ten telefon. Na jego obudowie pisało imie Edgard. Zakryłam sobie dłonią usta. Dyro odrazu to zobaczył.
-Wiesz do kogo należy telefon?
-Musze się upewnić.-powiedziałam po czym wyjełam telefon i zadzwoniłam do brata. Znaleziony telefon zaczoł wydawać z siebie dzwonek.
-Czy na wyświetlaczu pisze Alex?
-Tak.
-Niemam wontpliwości że to mój brat. Jest on praktykantem u nauczyciela z chemii w tej szkole. Ma dostemp do wielu sal i szafek w sali chemicznej.
Po krótkiej rozmowie z dyrektorem opuszciłyśmy gabinet.
-A już myślałam że na nas zwalą wine.-powiedziała Blue. Poszłam do sali od fizyki. Spodkałam swojego brata. Poszłam z nim do jednej z pustych sal. Kiedy przekroczyłam prug pomieszczenia włączyłam dyktafon.
-Słuchaj Edgard dlaczego podpaliłeś sale do chemii.
-To proste. Chciałem zniszczyć to miejsce. Mój szef mi kazał.
-Kazał!
-W końcu się dowiesz.-powiedział po czym opuszcił pomieszczenie. Szybko pobiegłam na lekcje. Pierwsza była fizyka. Wyjełam notes i zaczełam szkicować. Wszystkie lekcje szybko mi zleciały. Trening był spoko. Kiedy wracałam do domu dobiegła do mnie Blue i Ariana.
-Blue Ariana.
-Alex czy to prawda z tym listem?
-Tak.-Ariana na moją odpowiedz o mały włos by niezemdlała.
-Ona ma kuzynke z hiszpani która grała z nią i jej siostrą w dawnym zespole.
-Alex masz to nagranie?-zapytała Blue. Ja tylko pokiwałam głową twierdząco.

Blue?

Od Blue, CD od Alex

-Jasne! - Zawołałam entuzjastycznie.
- Więc jak myślisz, kto ma zaczynać?-Spytała zamyślona.
- Mój strzał zwieksza siłe przy większej odległości, więc myślę, że to moge być ja. Chyba, że ty chcesz.- Odparłam.
-Nie spoko, to możesz być ty! To stań na środku boiska i podaj do mnie.- Powiedziała Alex. Pokiwałam głową.
-A gdzie będziesz stać?
-Po środku bramki i środka boiska!- Powiedziała po czym popędziła na swoje miejsce. Kiedy już tam byłam wykonałam Pyły Pioruna, ale Alex nie mogła zobatrzyć niczego przez mgłę, która była częścią mojej Hissatsu.
-Wejdź do środka- tam jest pusto!- Krzyknęłam. Alex pokiwała głową, poczym wbiegła w kłębowisko mgły.
-Widze!- Wrzasneła szczęśliwa. Ustawiła się odpowiednio, i skacząc złapała piłkę między  kostkami i wykonała salto piłka mknęła z szaloną prędkością. Piłka płonęła żywym ogniem i pchana demonem i piorunem, mknęła w strone bramki. Niestety piłka przeleciała nad bramką. Spróbowałyśmy jeszkie kilka razy.
- To chyba nie wypali...- Stwierdziłyśmy.
-Ostatni raz!- Powiedziała zdyszana Alex. Ustawiłyśmy się na naszych pozycjach. Tym razem, Alex ustawiła się trochę dalej niż powinna. Nie komentowałam, bo wiedziałam, że Alex chce poeksperymentować. Kiedy przyjęła piłkę, było jej łatwiej, i gdy sama wybiła piłkę, ta wleciała do bramki.
-Tak!!!- Wrzasnęła. Ja również poczułam ulgę.

-Udało nam się!- Przyznałam.- Ta technika może zdobyć gola w przyszłym meczu. Nagle usłyszałyśmy za sobą dzwonek porzarowy, i w oknie pracowni chemicznej, ujrzałyśmy szalejące płomienie. Spojrzałyśmy na siebie z przerażeniem.

Alex? A co jeżeli wina spadnie na nas?

Od Alex-CD od Blue

Pytanie Blue bardzo mnie zaskoczyło. Pierwszy raz ktoś mi coś takiego zaproponował.
-Strzałem Demona mówisz. Zgoda.-
Szybko wruciłyśmy do szkoły. Szybko się przebrałyśmy po czym zabrałam piłke i weszłyśmy na boisko.
-Zapomniałam że niewidziałam twojego strzału demona. Mogła byś go zademonstrować?-zapytała Blue.
-Pewnie że tak.-powiedziałam po czym zajełam pozycje. Piłke złapałam między kostkami po czym wykonałam salto. Piłka płoneła żywym ogniem. Wyskoczyłam w powietrze po czym kopnełam piłke na bramke. Za footbolówką leciał demon. Strzał wpadł do bramki i o mały włos nieprzedziurawił siatki.
-Jej.-powiedziała Blue z wrażenia.
-Bieżmy się do pracy. 

Blue przepraszam że taki krótki.

Od Blue

Następnego dnia, obudziłam się zlana potem. Śnił mi się jakiś koszmar. Wstałam i ubrałam się. Długo szukałam mojego zeszytu do Japońskiego. Wkońcu go znalazłam- pod stertą papierów, na których analizowałam wiersz, który właśnie przerabialiśmy. Znalazłam tam też kartę pracy Shade’a. Pewnie zabrałam ją ze sobą przez pomyłkę. Żuciłam okiem na ryciny walające się po całej kartce. Nigdy nie wiedziałam, że Shade lubi rysować. Jego dzieła były bardzo precyzyjne. Jego rysunek przedstawiał płaczącego chłopca, który pochyla się nad leżącymi ciałami. Leżące ciała wydawały mi się jakieś znajome. Nagle zamarłam. Poznałam ciało które leżało najbliżej płaczącego chłopca. To byłam ja...
           *                      *                      *
W szkole oddałam Shade’owi kartke pracy, bez zmrurzenia oka. Wyrwał mi ją:
- Znalazłam ją.- Wytumaczyłam się. On tylko spojrzał na mnie spodełba. Udawałam, że go ignoruję. Po lekcjach pobiegłam na trening. Byli tam już Arcady, Lily, Alex, Nadiya, Shadow i Noya. A zatem czekaliśmy na Ariane, Shade’a, Lucy i Regga. Poprzez pięć napiętych i spowitych ciszą minut, staliśmy, w oczekiwaniu na przybycie pozostałych członków. Po pięciu minutach, kiedy nic ciekawego się nie stało, Shadow przemówiła:
-Może zaczniemy bez nich? Chyba nie przyszliśmy tu by się gapić jak ptaki latają na niebie, co?- Tu spojrzała na Arcadyego, Alex i mnie, bo odpłynęliśmy gdzieś daleko, spoglądając beztrosko w niebo. Już ustawiliśmy się na pozycjach, kiedy usłyszeliśmy za sobą:
-Jesteśmy!-Krzyknęli wszyscy, niemalże naraz.
- Siedem minut spóźnienia!- powiedział Arcady.
- Siedem i 42 sekundy.- Powiedział Regg.
- Tym gorzej tempaku!- Przewróciła oczami Lily.Trening przebiegł pomyślnie. Myśl o meczu dodawała każdemu skrzydeł. Po treningu, zaczymałam Alex.
-Hej...No więc pomyślałam, że mogłybyśmy połączyć Strzał Demona z Piorunującą Mgłą. Co ty na to?


Alex?

Od Shadow-CD Od Lily

- Jesteś pewna, że chcesz zobaczyć tę kompromitację? – zapytałam.
- To raczej nie będzie kompromitacja. W końcu odebrałaś mi piłkę, więc jestem pewna, że dobrze ci pójdzie – odpowiedziała z uśmiechem. – No co jest? Obleciał cię strach? – zażartowała.
- Ja? I strach? W życiu! – odpowiedziałam ze śmiechem. – Patrz i ucz się – dodałam mrugając do dziewczyny.
- To co najpierw? – zapytała dziewczyna.
- Zabiorę ci piłkę – odparłam z uśmiechem.
- Proszę bardzo. Próbuj – zaśmiała się dziewczyna odbiegając kawałek dalej, po czym krzyknęła. – Gotowa?
- No jasne.
- Idę.
Lily biegła w moim kierunku dryblując. Patrzyłam uważnie na jej stopy. Wyglądałam przy tym jakbym zastanawiała się, jak najlepiej zabrać jej tą piłkę. Błędne myślenie. Tak naprawdę to czekałam, aż podejdzie na odpowiednią odległość. Dziesięć metrów.
- Łowy! – wrzasnęłam, po czym jakby znikąd w mojej ręce pojawił się łuk.
Szybko wycelowałam w piłkę i wypuściłam strzałę, by po chwili rzucić łukza nią. Tępo zakończona strzała uderzyła w piłkę i sprawiła, że poturlała się ona za plecy dziewczyny. Wyskoczyłam w górę, zrobiłam salto i opadłam na ziemię za plecami naszej ace napastniczki, po czym pobiegłam kopiąc, na drugą stronę boiska. W tym czasie łuk wylądował pod nogą Lily, tam, gdzie wcześniej była piłka i zaczepił się jej o kostkę, tak, że nie mogła biec za mną. Kiedy do niej wróciłam spojrzała na mnie z podziwem i powiedziała:
- Całkiem nieźle Shadow. Całkiem nieźle – pokiwała głową. – Może zabierzesz to przeklęte coś.
Zaśmiałam się i machnęłam ręką, a łuk i strzała zniknęły.
- Przyznaję, to robi wrażenie. Co teraz?
- Może pokażę ci swój drybling?
- To dawaj!
Ponownie rozeszłyśmy się na dwa krańce boiska, z tą tylko różnicą, że teraz to ja miałam piłkę.
- Idę! – krzyknęłam.
Wystartowałam prosto przed siebie i po chwili byłam już przy dziewczynie. Stanęła mi na drodze i podbiegła, próbując zabrać mi piłkę.
- Unik demona! – wykrzyknęłam.
Sekundę później byłam pod ziemią, a zdezorientowana Lily rozglądała się, nie wiedząc, gdzie jestem. Wyłoniłam się spod ziemi tuż za jej plecami i pobiegłam dalej, natomiast dziewczynie nogi utknęły w  powstałej dziurze piaskowej.
- To też było dobre – pochwaliła.
- Masz w zanadrzu coś jeszcze?
- Tylko technikę bramkarską – odpowiedziałam.
- Bramkarską? No tak! Przecież jesteś również bramkarzem. W takim razie chcę spróbować ci strzelić.
- Proszę bardzo – odparłam ze śmiechem, po czym pędem ruszyłam, ku jednej z bramek i ustawiłam się na odpowiedniej pozycji.
- Gotowa? – zapytała.
- No jasne! – odkrzyknęłam z podnieceniem.
Dziewczyna ruszyła w moim kierunku, po czym wykonała ten sam diamentowy strzał, który wcześniej pokazywała mi strzelając na pustą bramkę. Piłka leciała ku mnie z ogromną prędkością. Skupiłam się, po czym wyskoczyłam w powietrze. Wylądowałam na ziemi na rękach wytwarzając w ten sposób swego rodzaju pole siłowe, które teraz lśniło delikatnym, białawym blaskiem. Zaraz potem osiadła na tej mgiełce złota brama, która pojawiła się tak nagle, jakby spadła z nieba.
W tym momencie piłka uderzyła. Trzymałam się ze wszystkich sił, jednak piłka coraz mocniej napierała, na bramę odginając jej pręty. Po kilku sekundach piłka była już w siatce, a ja zrobiłam zgrabnego fikołka i stanęłam na nogach. Spojrzałam z niedowierzaniem na piłkę w bramce. Przebiła się przez moją technikę. Niesamowite!
- Lily! To było świetne! – krzyknęłam, kiedy dziewczyna pojawiła się obok mnie. – Ta siła uderzenia. To było po prostu piękne!
- Dzięki – odparła z wyszczerzem i nie mogąc ukryć dumy. – Twoja technika bramkarska też była całkiem niezła. Jak się nazywa?
- Anielska brama.
- Robi wrażenie – przyznala.
- Popracuję trochę nad tą techniką i następnym razem cię zatrzymam – obiecałam.
- Możesz próbować, ale i tak ci się nie uda.
- Zobaczymy – odparłam ze śmiechem.
Przez chwilę stałyśmy tak razem, śmiejąc się przy tym głupkowato, gdy nagle Lily przypomniała:
- Ale my tu miałyśmy pracować nad techniką, a wciąż nic nie wymyśliłyśmy.
Coś nagle zaiskrzyło mi w głowie i z podnieceniem spojrzałam na dziewczynę
- Lily! Mam pomysł! Hades jest bogiem podziemi prawda? Ale niewielu wie, że jest on również bóstwem, które panuje nad kamieniami szlachetnymi. W nowej technice możemy połączyć twoje diamenty, z moją mocą boga Hadesa.
- Genialny pomysł!  - krzyknęła Lily z podnieceniem. – Co powiesz na nazwę Diamenty Hadesa?
- Idealna nazwa! – uradowałam się.
- Ale… Jak ten strzał ma wyglądać?
- Nie wiem, ale coś wymyślimy, no nie?
- Jasne – odparła z uśmiechem i przybiła mi piątkę.


Lily?

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Lily-CD Od Shadow

-Chodzi ci o moją aurę?-zapytałam.
Zamiast używać słów. Wycelowałam Diamentowym Strzałem w bramkę, która była kilkadziesiąt metrów przed nami, gdyż byłyśmy mniej więcej na środku boiska.
-Fajne-powiedziała.-A może pokażesz mi inne twoje hissatsu?-zapytała.
-Czemu nie-zgodziłam się.
Strzeliłam Fałszywym Strzałem w bramkę.
-Ta technika to unik-powiedziałam.
Cofnęłam się, a potem zaczęłam biec w jej stronę. Kiedy byłam zaraz przed nią, złapałam piłkę kostkami i zrobiłam gwiazdę.
-Mam jeszcze jedną, ale robię ją z Arcadym, więc pokażę ci innym razem-powiedziałam.
-Świetne!-powiedziała.
-Teraz ty-uśmiechnęłam się.

Shadow?

Od Shadow-CD Od Lily

- Zostaw mi odebranie piłki – powiedziałam. – To moja specjalność. Mamy jakieś techniki ataków w grupie?
- Wydaje mi się, że nie – stwierdziła po chwili zastanowienia.
- No to wszystko jasne – powiedziałam zadowolona. – Stwórzmy kombinację ataku.
- Wchodzę w to – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem i przybiłyśmy sobie piątkę. – Tylko, jak to ma wyglądać?
Zamyśliłam się na chwilę, ale w już po chwili przestałam to robić. Myślenie to nie moja działka. Wolę zdać się na instynkt. Wzięłam piłkę i podbiłam ją stopą, po czym zaczęłam odbijać ją kolanem. Po sekundzie Lily zorientowała się, że przestałam myśleć nad techniką, a zamiast tego się bawię.
- Hej, Shadow! Miałyśmy wymyślić technikę! – spojrzała na mnie groźnie.
Spojrzałam na nią, po czym parsknęłam śmiechem, a ona po chwili do mnie dołączyła. Kiedy się uspokoiłyśmy odpowiedziałam:
- Przepraszam, ale myślenie i ja, jakoś nie jesteśmy ze sobą zapanbrat.
- Właśnie widzę – odpowiedziała ze śmiechem. – Zacznijmy od tego jakie są twoje specjalności.
- Hmm… Mam słabość do bóstw – odparłam uśmiechając się do niej.
- Bóstw? – zapytała zdezorientowana.
- Nom. Wygląda na to, że bogowie mi sprzyjają – odpowiedziałam z uśmiechem. – A jak tam z tobą mają się sprawy? Jaka jest twoja specjalność? Ziemia, niebo, czy jeszcze coś innego?
Spojrzała na mnie z uśmiechem i odpowiedziała :


Lily…

Od Lily-CD Od Shadow

-Świetny pomysł!-powiedziałam.
-No to na co czekamy!-zapytała, a raczej krzyknęła.
-Ok, możemy zacząć od razu-zgodziłam się i poszłyśmy (czyt. pobiegłyśmy) na boisko. 
-No więc jakiego rodzaju kombinacja?-zapytałam, kiedy dotarłyśmy, a nie trwało to długo.
-Nie wiem. 
-Moja specjalność to strzały i drybling. W obronie gorzej. To znaczy, że potrafię dobrze prowadzić piłkę, ale gorzej idzie mi zabieranie jej. 


Shadow? Przepraszam, że takie krótkie, ale nie mam zbyt pomysłu...

Od Shadow

- No to kiedy gramy najbliższy mecz?
- C-coooo…? – wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę.
- Przecież mamy tylko 10 zawodników – uświadomił mnie Arcady.
Machnęłam na to ręką.
- A kto by się tym przejmował. Jest nas prawie komplet, więc moglibyśmy zagrać.
- Ale nie dopuszczą nas do żadnych meczy – dalej próbował mnie przekonać.
- Też mi coś. Pójdziemy i ich przekonamy.
- Jak? – zapytał kapitan załamując przy tym ręce.
- Eeee… Naszym urokiem osobistym?
Wszyscy popatrzyli na mnie, po czym większość osób parsknęła śmiechem. Podeszła do mnie blondynka z numerem 10. Nasza ace napastniczka Lily Diamond. Uśmiechnęła się do mnie i poklepała przyjaźnie po ramieniu.
- Już cię lubię – stwierdziła.
- Mnie? Takie dziwadło z ADHD? Lubisz mnie? Ale ekstra! – odpowiedziałam wyszczerzając do niej zęby.
Po tych słowach wszyscy ponownie się zaśmiali. Nawet na twarzach naszych kilku ponuraków dostrzegłam, choć cień uśmiechu.
- To co teraz? – zapytałam.
- Idziemy do domu – odpowiedział mi Arcady.
- Co? Już? – zapytałam z niezadowoloną miną.
- Ej, nie przejmuj się – pocieszyła mnie Lily, ponownie klepiąc po ramieniu. – Jutro zagramy i tym razem nie odbierzesz mi piłki tak łatwo.
- Jeszcze zobaczymy. Nie widziałaś jeszcze wszystkiego, na co mnie stać – odpowiedziałam, na co dziewczyna zrobiła zdumioną minę.
Zaśmiałam się, po czym złapałam ją za ręce i zaczęłam podskakiwać wokół niej. Przez chwilę nie wiedziała, co ma zrobić, jednak po kilku sekundach do mnie dołączyła i skakałyśmy razem. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Lily! Zróbmy razem kombinację. Co ty na to? – krzyknęłam z podnieceniem.


Lily?

Od Noyi - CD Od Nadiyi

- Ja... - zawahałem się - M-musiałem się spotkać ze znajomym... - w końcu Shon to był mój znajomy.
Dziś pierwszy raz zacząłem go... trenować (?)... Dziwnie brzmi...
- Serio? - zapytała Nadiya
- Znaczy... kolegą, mojego przyjaciela z drużyny... i on... - zaplątałem się we włane słowa niczym w siatkę bramki - Echhhh... Ma na imię Shon. - skończyłem, bo nie miałem nic innego do powiedzenia
Zauważyłem ża dziewczyna patrzy na mnie z dziwną miną. Zakryłem rękawem zaczerwienione przedramiona, po tysięcznym odbiciu piłki do siatkówki.
- Właśnie chciałem iść na boisko, kiedy wyszłaś i... postanowiłem się przywitać - uśmiechnąłem się szeroko patrząc na dziewczynę
Nadiya spojrzała na mnie wzrokiem, którego nie mogłem rozszyfrować.
- Masz kogś, kto może to potwierdzić? - zapytała, a mnie zatkało
Już chciałem wypalić, że Shon i Suga, ale się powstrzymałem...
- N-nie... - odparłem
- Więc to ty tu robisz?
- Stoję - odparłem spokojnie.
Miałem wrażenie, że wszystko na tej posesji zaczęło na mnie patrzeć jak na zabójcę-złodzieja!
- Na posesji prywatnej! Nie masz nikogo, kto by mógł potwierdzić! - powiedziała Nadiya
Zdążyłem się przyzwyczaić, że zazwyczaj na mnie wrzeszczą, ale to jednak mnie trochę zdziwiło.
- Ale...
- Jaką mam pewność, że...
Kontunuowała. Zaskoczyło mnie to, jak dużo mówiła. Zazwyczaj była... cicha. Mało się odzywała. Teraz zupełnie jej nie poznaję. Jeszcze jej wygląd... wyglądała wspaniale, ale groźnie, zarazem...
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dotarło do mnie
- Tak, tak - ocknąłem się - Ale...
- Więc wyjaśnij mi co tu robisz...
Jej wypowiedź została przerwana. Z jednej strony poczułem ulgę, a z drugiej niepokój. Jakiś mężczyzna wszedł na taras...

Huh... XD 

Od Nadiyi

Nadiya nie mogła doczekać się końca lekcji. Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudownie. Teraz była lekcja historii. Nauczyciel tak samo jak w przypadku trzeciej klasy zostawił uczniów samych z praktykantem. Mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru uciszać rozwrzeszczanych dzieciaków i pochłonięty był czytaniem jakiejś książki. Wszyscy dookoła rozmawiali, rzucali papierowymi samolotami, słuchali muzyki lub robili coś równie głośnego. Z jednym wyjątkiem. Nadiya czekała ze wzrokiem skupionym w oknie. Gdy w końcu rozległ się oczekiwany przez nią i oczywiście całą resztę klasy dzwonek wyskoczyła na korytarz jak z procy. Automatycznie pobiegła do pomieszczenia klubowego. W środku znajdował się Arcady, Lily, Noya, Shade i Ariana.
-Nie będzie mnie na treningu- powiedziała
-Dlaczego? Źle się czujesz?- zapytał kapitan z troską
-Nie. Powody rodzinne- odparła wymijająco
-N-no dobrze.
Dziewczyna skinęła głową w ramach pożegnania i wyszła w kierunku domu.

***

-Już jest! Już jest!- krzyknęła uradowana dziesięcioletnia Airi, która patrzyła w okno
-Spokojnie- skarciła ją matka, która zajęta była czesaniem włosów Nadiyi. Kobieta wzięła spinkę leżącą na półce i spięła nią długie włosy córki w koka- Wyglądasz prześlicznie- powiedziała dumnie prowadząc Nadiyę przed lustro. Dziewczyna miała na sobie różowe kimono z czerwonymi motylami na dole stroju oraz przy długich rękawach. W pasie owinięta była brązowym, prawie czarnym obi.
-Braciszek Kei!- ucieszyła się Airi i rzuciła się na przybyłego chłopaka.
Dziś wracał z Sidney starszy brat Nadiyi, a rodzice organizowali z tego powodu przyjęcie. Ojciec wykorzysta je do pokazania znanym i ważnym osobom swoich "cudownych dzieci sportu".
-Chodź szybko, mam dla ciebie przygotowane kimono, będzie doskonale pasować do twoich oczu. No szybko, pośpiesz się, za chwilę zjadą się tu wszyscy goście.
Ich matka zawsze ignorowała to, że jej mąż katuje swoje dzieci podczas treningów. Nie dopuszczała do siebie myśli, że dzieję im się krzywda. Kochała za to przyjęcia, kupowanie przeróżnych ubrań i strojenie zarówno siebie jak i dzieci.
Gdy Kei był już gotowy zaczęli przybywać wszyscy zaproszeni goście. Ludzie z branży, sponsorzy, przyjaciele ojca, kierownicy jego firmy oraz wielu innych osób, które Nadiya po raz pierwszy widziała na oczy.
Dom, aż pękał w szwach od ilości ludzi. Siedząc przy stole czuła się wyjątkowo niekomfortowo, bo mężczyzna, który siedział naprzeciwko niej praktycznie rozbierał ją wzrokiem. Zrobiło jej się niedobrze i spuściła wzrok na swój talerz z nietkniętym jedzeniem, a wolną ręką złapała rękaw brata siedzącego po jej lewej stronie. Ten uśmiechnął się życzliwie.
-To prezes Mihikawa z firmy ojca- powiedział szeptem- gustuje zarówno w kobietach jak i mężczyznach, więc wiem jak się czujesz- westchnął i uśmiechnął się
Po kolacji wszyscy znaleźli się w salonie, gdzie popijali alkohol i rozmawiali. W centrum zainteresowania znajdował się Kei, który wrócił ze szkoły pływackiej.
Ten moment wykorzystała Nadiya. Nie czuła się komfortowo w towarzystwie innych, nieznanych jej osób. Dyskretnie wyszła na taras i oparła się o barierkę.
-H-hej- usłyszała dość znajomy głos
Gwałtownie odwróciła się by stanąć twarzą w twarz z...
-Noya, co ty tu robisz?!


Właśnie Noya co ty tam robisz?

Drużyna!

Wraz z dołączeniem Alex zebraliśmy już całą drużynę. 11 członków. 7 dziewczyn i 4 chłopaków. W tym wypadku będziemy mogli zrobić sobie jakiś meczyk. Myślę, że po nowym roku, po rozstrzygnięciu konkursu na strój.

Pierwsza rzecz: musimy wiedzieć z kim walczymy. Dlatego myślę, że każdy stworzy jednego przeciwnika na ten wzór, który zaraz pojawi się z nowej zakładce.


Druga rzecz: rozstrzygnięcie meczu pomoże nam pewna rzecz. Otóż pomyślałam, że jeżeli mamy grać mecz, techniki hissatsu powinny mieć poziomy. Dlatego proszę, żebyście napisali mi. Większość naszych technik powinno być na poziomie 1, tylko te silniejsze na 2. Żeby nie przesadzać na razie każdy może mieć tylko jedną technikę z poziomem 2. Potem oczywiście techniki będą ewoulować.

Na razie to wszystko. :)


Od Alex

Nastał kolejny dzień. Strasznie niechciało mi się wstawać ale musiałam. Wstałam z łóżka po czym szybko się przebrałam i spakowałam. Zeszłam na dół gdzie byli moj rodzice i mój starszy brat.
-O przyszła czarnowłosa-powiedział mój starszy brat Edgard.
-Cicho bądz blondasie.-dodała dziewczyna po czym usiadła. Nienawidze kiedy tak na mnie mówi. Ale to jest lepsze od córki demona. W końcu jako jedyna z rodziny mam czerwone oczy i czarne włosy. Dlatego brat często ze mną zaczyna. Po chwili zaczełam jeść śniadanie. Po tym jak skończyłam pobiegłam do pokoju po torbe po czym zeszłam na parter gdzie zatrzymała mnie mama.
-Niezapomniałaś czegoś?-zapytała mnie mama.
-Nie.
-Napewno?
-Napewno musze lecieć bo się spużnie. Widzimy się wieczorem.-powiedziałam wychodząc z domu. Dopiero teraz sobie przypomniałam że dziś jest rocznica śmierci Emmy Carter. Kapitan mojego zespołu ją zabił podczas meczu a przez moją technike jej siostra o mały włos niemiała by amputowanej nogi. Nigdy niebyłam tak silna jak w tedy. Ale tą siłe osiągnełam przez jakiś specyfik trenera. Za nim się spostrzegłam przekroczyłam brame szkoły. Weszłam do budynku po czym poszłam do jednej z sal. Zabrzmiał dzwonek na lekcje. Szybko pobiegłam do sali. Wparowałam do sali jak tornado. Zajełam wolne miejsce, do klasy wszedł nauczyciel od biologi. Kiedy chodziłam do podstawówki mój brat straszył mnie z kolegami że na biologi kroj się żaby. Teraz to się z tego śmieje. Nagle do klasy weszła pewna nauczycielka. Powiedziała coś nauczycielowi który jak najszybciej opuszcił klase. Niebyło żadnego nauczyciela a moja klasa szalała jak szalona. Nagle jedna papierowa kulka wpadła mi do włosów. Szybko ją wyjełam po czym odpowiedziałam tym samym. Nagle do klasy wszedł dyro a moja kulka trafiła w nos. Szybko schowałam słomke i zaczełam udawać że czytam rozdział. Wina spadła na chłopaka który siedział za mną.
-Ale to nie ja dyrektorze to ona.-powiedział wskazując na mnie. Nikt mu niewierzył bo ja takie akcje zawsze robie potajemnie.
-Przestań zwalać na kogoś innego wine.-odpowiedziałam po czym zaczełam udawać że czytam rozdział. Chłopak który siedział za mną poszedł z dyrem do jego gabinetu. Jak zwykle uszło mi na sucho. Po tem mieliśmy wf z trzecią klasą. Pewien brunet który grał kiedyś w drużynie siatkarskiej zaserwował. Chciałam odbić piłke ale za miast tego dostałam nią w twarz po czym upadłam na podłoge. Jedyne co zobaczyłam to twarze dziewczyn z mojej klasy.

Obudziłam się na jednej z ławek na sali gimnastycznej.
-Wszystko dobrze?-spytała nauczycielka.
-Tak.-powiedziałam po czym wstałam. Reszta lekcji szybko mi zleciała. Po tym jak zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy po czym udałam się na boisko. Nagle piłka zaczeła lecieć w moją strone(co ona ma z tymi piłkami to ja niewiem.). Przyjełam ją na klatke piersiową tym samym blokując jej droge.
-Kto jest takim geniuszem że strzela w moją strone?-zapytałam zabawnie.
-Sorki.-powiedziała pewna rudowłosa.
-Nic nieszkodzi. Czy macie jakieś wolne miejsce w drużynie?
-Na jakiej pozycji grasz?-zapytała pewna blondynka.
-Na na wszystkich poza bramką. Nazywam się Alex Lennox. Kto u was jest kapitanem?
-Arcady.-powiedziała Ariana wskazując na zawodnika z numerem 8.
-Mamy już komplet!-krzykneła Shadow.
-Hej Lucy co jest?-spytał Reg białowłosą napastniczke która paczyła na mnie z przerażeniem.
-No witaj córko demona.-dodała napastniczka.
-Lucy.-powiedziała Ariana upominając dziewczyne.
-Nie mów tak na mnie!-krzyknełam.
-Myślisz że ci daruje. Nigdy.-dodała napastniczka.
-O co tu chodzi?-spytała blondynka.
-Przez Alex o mały włos mi nieamputowali nogi.
Po słowach Lucy nastała wielka cisza.
-Chodz damy ci strój.-powiedziała Lily przerywając cisze po czym udali się do domku klubowego. Reg szukał stroju już od dwunastu minut i ciągle nieznalazł.
-Ktoś musi zrobić porządek z tymi strojami. Ale to bardziej robota dla bab.-zaczoł Reg.
-Słuchaj koleś. Nas dziewczyn jest więcej więc ci nieradze podskakiwać.-powiedziała czarnowłosa.
-Już mam. A nie to numer 12.
-Analfabeta z ciebie.-powiedziała zabawnie Lucy. Reg rzucił w jej strone jednym ze strojów który trafił jej w twarz. Dziewczyna zabrała strój z swojej głowy po czym spojrzała na numer.-Znalazłam!-krzykneła dziewczyna po czym przekazała strój Alex. Rozwinełam koszulke aby zobaczyć numer. Spojrzałam na drużyne. Jej uwage zwrucił bramkarz drużyny.
-Czy to nie od ciebie dostałam piłką?
-Przepraszam.
-Spoko luz.
Wszyscy udali się na boisko. Ustawiłam się na swojej pozycji. Lucy kopneła piłke ku górze po czym wyskoczyła w powietrze i kopneła piłke która była otoczona wodą.
-Piłka Oceaniczna.
Poczekałam na dobry moment. Uderzyłam pięścią w ziemie po czym nagle z pod ziemi wyrosły piekielne mury.
-Mury Piekła.-strzał Lucy z niewielkim trudem został zatrzymany. -Potrafisz coś jeszcze?-zapytała Lily.
-Poza tą techniką mam jeszcze trzy. Tylko dwie to strzały.
Trening trwał bardzo długo. Po treningu zaczełam wracać do domu. Byłam jeszcze na terenie szkoły a Lucy mnie wyprzedziła. Jakiś list wypadł jej z torby. Poszłam za nią.
-Hej Lucy coś ci wypadło.-niestety nikogo niebyło. Spojrzałam na list. Zazwyczaj niejestem taka że wyjmuje czyjś list i go czytam ale tym razem to zrobiłam. To co tam było napisane było szokiem. Lucy mogła pouszcić zespół. Ale kto wie czy to zrobi.

Nowy członek!


Imię: Alex
Nazwisko: Lennox
Wiek: 14 lat
Numer: 2
Pozycja: obrona,pomocnik,napastnik
Techniki hissatsu: Mury Ognia(blok),Ognisty Płomień(strzał),Strzał Demona(strzał),Mury Piekła(blok)
Charakter:Jest bardzo energiczna i zawsze wszystko robi po swojemu. Nigdy nie patrzy na konsekwencje. Jeśli ktoś jej zajdzie za skórę  to potrafi być niemiła. Nienawidzi kiedy mówią na nią córka demona z powodu jej hissatsu. Stara się nie zawieść drużyny.
Kieruje: emmasue385@gmail.com (Kemari 629)

Od Lily-CD Od Shadow

-Jasne-powiedział Arcady.-Na jakiej grasz pozycji?
-Bramkarz i pomocnik-odpowiedziała.
-Bramkarza już mamy-mruknął Noya.
-Chodź, damy ci strój-powiedziała Ariana.
-Ok-przytaknęła.
Niespodziewanie kilka osób (ja, Arcady, Reg, Ariana i Noya) wybuchnęło śmiechem. Widocznie pomyśleliśmy o tym samym.
-Zobaczymy, czy go znajdziemy-mruknęłam pod nosem.
Shadow poszła więc z Arcadym, Regiem i mną do szafki, w której trzymaliśmy zapasowe stroje. Historia lubi się powtarzać: Reg szukał go jakieś 10 minut. W końcu wybrał go spomiędzy innych rzeczy i wręczył Shadow koszulę z numerem "9".
-Został jeszcze tylko numer 2-podsumował Arcady.
Shadow poszła przymierzyć strój. Wróciła po kilku minutach.
-Teraz będziecie chcieli sprawdzić, co umiem, prawda?-zapytała.
-No...-odpowiedział Arcady.
Wyszliśmy z powrotem na boisko.
-Może spróbujesz odebrać piłkę od Lily?-zaproponował Arcady.
-Spoko-zgodziła się.
Dostałam piłkę. Stanęłam w odległości kilkunastu metrów od Shadow. Po chwili zaczęła biec, zaraz potem ja też. Podjęła próbę przechwycenia piłki, ale zrobiłam unik. Może i drybling nie jest moją specjalnością, ale w końcu jestem najszybsza. Ponowiła próbę. Tym razem zrobiła jakiś ruch, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Udało jej się - straciłam piłkę z posiadania.
-Nieźle-powiedziałam, uśmiechając się.
-Dzięki-odwzajemniła uśmiech.
-No to witaj w drużynie-powiedział Arcady (nie wnikam, skąd on się znalazł tam tak szybko!). Może przedstawimy się resztę? Ja jestem Arcady. To jest ace napastnik Lily. Potem drugoroczni: Ariana, Nadiya i Lucy, trzecioroczni: Reg, Noya i Blue.

Shadow?

Od Shadow

Obudziłam się z samego rana. Szybko wstałam, przeciągnęłam się i trochę pogimnastykowałam. Kiedy byłam już rozgrzana poszłam do łazienki i się umyłam. Kilka minut później zeszłam na parter do kuchni, gdzie siedział już mój kochany ojciec.
- Cześć papo!
- Witaj mój mały Cieniu  - powiedział głaszcząc mnie na przywitanie po głowie.
- Papo! Ile razy mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił? – zapytałam z przyganą w głosie zabierając się za jedzenie.
- Wybacz Shadow. To po prostu już takie stare ojcowskie nawyki.
- Tak wiem – odpowiedziałam, po czym zabrałam się za jedzenie. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, którą jako pierwsza przerwałam. – Papo? Jak długo tu zostaniemy?
- Nie wiem Cieniu. Może rok albo dwa. A może zaledwie kilka miesięcy. Niestety jeszcze tego nie wiem.
- Ach, spoko. A mogę dołączyć do klubu piłkarskiego w szkole?
- No jasne!
- Dzięki papo! – powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i pobiegłam do drzwi.
Właśnie kiedy wybiegałam z domu usłyszałam za sobą krzyk:
- Shadow!
- Tak papo?
- A nie zapomniałaś przypadkiem o czymś?
- Ale niby o czym? – zapytałam marszcząc z niezrozumieniem brwi.
- A może byś tak wzięła ze sobą torbę z książkami.
- Ach, no tak, racja. Zupełnie o niej zapomniałam – powiedziałam ze śmiechem, po czym podniosłam torbę i wyszłam z domu. – Do zobaczenia wieczorem papo!
       Nie usłyszałam już odpowiedzi. Biegłam prędko przez miasto, aż w końcu dotarłam do szkoły. Akurat zadzwonił dzwonek. Hura! Mój pierwszy dzień w nowej szkole uważam za rozpoczęty!
***
       Minęły już wszystkie lekcje. Nareszcie.
- Klubie piłkarski, nadchodzę! – wrzasnęłam na cały głos, tak, że było ,mnie słychać w całej szkole.
Kilkoro dzieciaków spojrzało na mnie za zdziwieniem, na co posłałam im mój szalony uśmiech. Chyba wzięli mnie z tego powodu za wariatkę. Ale z resztą, kogo by to obchodziło. Wiem przecież, że mam ADHD, nie musicie mnie jeszcze o tym uświadamiać.
Gdy tylko o tym pomyślałam nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Znów kilkoro uczniów popatrzyło na mnie dziwnie, ale ja już przebiegłam obok nich. Wypadłam na dziedziniec i pognałam, ku boisku. Ze szczęścia aż mnie roznosiło. Normalka. Ze śmiechem wyskoczyłam w górę i zrobiłam piruet w powietrzu, po czym opadłam na ziemię i pobiegłam dalej. W końcu znalazłam się koło boiska. Wtedy spróbowałam się zatrzymać, ale byłam za bardzo rozpędzona. Skończyło się tym, że wylądowałam tyłkiem na ziemi. Minęły ze dwie sekundy, po czym zaczęłam szaleńczo się śmiać. W pewnej chwili usłyszałam głos dochodzący z boku:
- Hej! Nic ci nie jest? – zapytał chłopak o brązowych włosach i tego samego koloru oczach.
- Wszystko ok – odpowiedziałam z uśmiechem.
                            Po chwili mój wzrok padł na strój chłopaka i oczy zaiskrzyły mi się z podniecenia. Podbiegłam do niego i zapytałam z podnieceniem:
- Jesteś w klubie piłkarskim?
- Eeee… No tak.
- Macie trening?
- Tak. Too… - nie zdążył dokończyć, gdyż chwilę po tym, jak wskazał mi, gdzie znajduje się drużyna, już pędziłam w tamtym kierunku.
                            Bez zastanowienia weszłam szybkim krokiem na boisko, gdy nagle tuż przy głowie usłyszałam głośny świst. Natychmiast obróciłam się w odpowiednim kierunku i z łatwością złapałam piłkę w obie ręce.
- Ej, uważaj, gdzie kopiesz tą  piłkę – warknęłam.
- Eeee… Sorki – odpowiedziała dziewczyna.
- Luzik – odparłam śmiejąc się do dziewczyny, po czym zwróciłam się w kierunku całej drużyny. – Hejka wam! Które z was jest kapitanem?
- No, to jestem ja – odpowiedział mi piłkarz z numerem 8.
- Ekstra! Powiedz, przyjmiecie mnie do drużyny? – zapytałam wyszczerzając się do niego radośnie.


Ktoś?

Od Noyi

Wracałem z treningu dłuższą drogą do domu. Siatkarze, to znaczy banda idiotów chyba wystraszyła się Asahi'ego. Już więcej nie weszli mi w drogę, i mam nadzieję, że tak zostanie. Ostatnie wydarzenia i tak były niepokojące, to już wystarczy.
Nagle sułyszałem znajomy głos:
- Noya! Poczekaj!
Odwróciłem się, lekko zdziwiony. Po chwili obok mnie stanął mój dobry przyjaciel z klubu siatkarskiego - który nie uważał mnie za największego wroga. Za nim podbiegł jakiś dzieciak.
- Suga! - przybiliśmy piątkę - Dawno cię nie widziałem!
- Trochę... - uśmiechnął się - Pozostali dalej uważają że ty...?
- Tak - przeprałem mu- Tak, uważają. Już się spotkaliśmy...
- Ale wszystko dobrze się skończyło? - szarowłosy wydawał się zaniepokojony
- Tak. I żyli długo i szczęśliwie - uśmiechnąłem się, zerkając na niskiego dzieciaka
- Żarty zawsze się ciebie trzymały - odparł Suga, a po chwili dodał - Pewnie wiesz, że po odejściu trzecioklasistów drużyna siatkarska ma nowych zawodników.
Kiwnąłem głową, a chłopak przywołał ręką dzieciaka.
- To Shon. Nowy libero naszej... znaczy waszej... znaczy... drużyny siatkarskiej... - powiedział Suga
On już skończył gimnazjum, teraz jest licealistą. Wraz z nim odeszła trójka siatkarzy. Drużyna musiała zwerbować nowych zawodników, żeby mogli grać jak się należy. Widać wybór padł na pierwszoroczniaków.
Shon spuścił głowę i wyglądał jakby się wstydził. Suga odciągnął mnie na bok i zaczął szeptem:
- Kiedy odeszłeś, na Shonie polega cała drużyna. Jako podstawa obrony, musi dobrze przyjmowac. Z powodu niskiego wzrostu, nie pozwolono mu grać w ataku. Trochę się tym wsytdzi. Na każdym treningu między innymi Tsukki, wypomina mu to, że jest niski.
- Ale... jak to? Przecież nie mogą nim pomiatać jak chcą - przerwałem mu szeptem
- Jemu to nie przeszkadza - uśmiechnął się - Ale... jedyny problem w tym, że... nie umie przyjmowć...
- Jaki ja mam z tym związek? - zapytałem, jednak zacząłem już się domyślać, o co chodzi szarowłosemu.
- Wiem, że może ci być ciężko... - zaczął niepewnie - I jeszcze dołączyłeś do drużyny piłkarskiej. Doceniam wszystko co dla nas zrobiłeś, ale... Każdy pierwszak w drużynie musi czymś zabłysnąć...
- Panie Nishinoya... - nagle dobiegł do nas głos nowego libero drużyny siatkarskiej - Widziałem jak pan gra na turnieju. Niech pan mnie nauczy swoich umiejętności!
Pierwszy raz słyszałem, że ktoś zwraca się do mnie pan, poza dyrektorem i niektórymi nauczycielami, którzy... mają o mnie dość specyficzne zdanie... Spojrzałem na Sugę. Na jego twarzy widniała nadzieja.
- Zacznijmy od tego... - zaczałem dość niepewnie - Nie: "panie Nishinoya". Po prostu Nishinoya, albo Noya.... Hm. W sumie, czemu nie. Ale pamiętaj, nie zawszę będę mieć czas - powiedziałem i uśmiechnąłem się do Shona.
- Czyli... to prawda! Pan... Ekhm... znaczy Nishinoya będzie mnie trenował! - wrzeszczał mały.
- Dziękuję - powiedział bezgłośnie Suga.
Obaj się pożegnali i odeszli. Nie wiem, czemu się zgodziłem. Wiem, ze trzeba się skupić na treningach piłkarskich, a teraz jeszcze ten mały...
- "Panie Nishinoya" - mruknąłem pod nosem i zaśmiałem się
Odwróciłem się i zacząłem iść w kierunku domu. Zacząłem się zastanawiać, czemu zgodziłem się wogóle pomóc temu dzieciakowi, gdy nagle przede mną wyrósł Arcady.
- Cześć! - powiedział z uśmiechem - Mam do ciebie pytanie...
Przysłuchiwałem się jego wypowiedzi. Jednak na małą chwilę się wyłączyłem. Ocknąłem się, gdy Arcady mówił to co najważniejsze:
- ...i chciałem się dowiedzieć, czy Ese może być wykorzystana do zdobycia gola z bramki?...
- Hm... Z bramki do bramki? - zapytałem, a on przytaknął - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem...
- Skoro technika ma taką moc to może można to wykorzystać z korzyścią dla drużyny - odrzekł Arcady
Popatrzyłem zaintrygowany na chłopaka. To może być świetny plan. Wystarczy udoskonalić Ese, i można by z tego korzystać, można powiedzieć - bez zmęczenia zawodników... może...
- Ale... Noya, gdzie ty idziesz? - zapytał Arcady, zbity z tropu.
- Jak to - gdzie? Na boisko, oczywiście - uśmiechnąłem się szeroko - Muszę spróbować.
****
Wieczór zapadł już dawno. Zdążyłem stracic poczucie czasu. Piłka rzadko przekraczała połowę boiska... Do sukcesu brakowało bardzo dużo.
- Jeszcze raz! - krzyknąłem do Arcady'ego, ocierając pot z czoła.
- Może na dziś wystarczy? - zapytał niepewnie chłopak, biorąc piłkę do ręki
- Jeszcze raz! Jestem gotowy! - krzyknąłem, czując jak nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa...
****
Padłem twarzą na przyjemnie chłodną murawę. Gwiazdy już dawno pojawiły się na granatowym niebie i przyglądały się moim nieudanym próbom wykonania ulepszonej wersji Ese...
- Noya! - podbiegł do mnie Arcady i pomagał mi wstać.
- Spróbuję jutro... - wymamrotałem i starałem się wyprostować - Uda się... Zobaczysz.
- Ale... - zaczął Arcady z niewyraźną miną, ale po chwili ustąpił - Dobrze...
Rozeszliśmy się do domów. Moi rodzice już się przyzwyczaili do późnych powrotów do domu, z powodu treningów. Trochę czułem się winny i miałem wielką nadzieję, że Arcady'emu nie oberwie się zbytnio za powrót po północy...
- Dam sobie radę, tylko potrzebuję czasu - mruknąłem i rzuciłem się na łóżko.
Słyszałem jeszcze jak siostra głośno wzdycha na mój widok i zchodzi po schodach... 

niedziela, 28 grudnia 2014

Nowy członek!


Imię: Shadow
Nazwisko: Mairestee
Wiek: 14 lat (2 gimnazjum)
Pozycja: bramkarz (bywa i pomocnikiem)
Numer: -
Techniki hissatsu: Anielska brama (bramkarska), Unik demona (drybling)
Charakter: Żywiołowa z nieposkromionym temperamentem. Należy do osób pozytywnie zakręconych. Nigdy się nie poddaje. Robi co uważa za słuszne i nie przejmuje się tym co mówią o niej inni. Jest sobą i nie ma zamiaru tego zmieniać. Jest przy tym bystra i przyjacielska. Podchodzi do życia na luzie i postrzega świat odrobinę lepszym niż jest w żeczywistości. Jest silna, niezależna i samowystarczalna. Nienawidzi, gdy inni zabierają jej swobodę. Nienawidzi być osaczana, a kocha wolną przestrzeń. Jest bardzo uparta i trudno przekonać ją do zmiany zdania. Dla przyjaciół zrobi niemal wszystko. Kiedy ktoś zalezie jej za skórę potrafi być jednak bardzo groźna i lepiej wtedy uciekać. Osóbka mściwa, ale potrafi wybaczyć, jeżeli widzi, że osoba naprawdę żałuje tego co zrobiła.
Kieruje: tigraria@gamil.com (Tigra)

Ankieta

Ankieta, w której głosowaliście zostanie zrestartowana, ponieważ już jest 7 głosów, a jak doskonale wiecie mamy tylko 6 osób, czyli mnie Izumi, Akemi, Mizu, Starunnę, Kemari i Debę. Biorąc pod uwagę to, że sama jeszcze nie zagłosowałam, możemy mieć 5 głosów. Jest więc o całe 2 za dużo! Proszę was bardzo, żeby nie oszukiwać (nikogo nie osądzam).

Proszę, żeby osoby nie należące do bloga nie głosowały!

sobota, 27 grudnia 2014

Od Lucy

Klub piłkarski zakończył swój trening. Ale pewna osoba była na boisku i próbowała opanować technikę hissatsu. To była Lucy. Co chwile spadała na ziemie ale się nie poddawała. Nagle kątem oka dostrzegła Arianę, która była ubrana w strój piłkarski.
-Ariana-powiedziała, odwracając się przodem do koleżanki.
-No hejka. Ty też się palisz do treningu?
-Yhym. Muszę w końcu opanować pewną technikę.
-Może spróbujmy razem?
-Mam nawet lepszy pomysł.
-Jaki?
-Opanujemy Salta Pioruna.
-Salta Pioruna?
-Wytłumaczę ci to-powiedziała po czym na ziemi narysowała schemat.
-Wchodzę w to-dodała Ariana po czym zajęły swoje stanowiska. Stanęły naprzeciw siebie. Dzieliła je duża odległość. Lucy miała przy sobie piłke po czym kopneła ją w góre i wykonując salto pokierowała ją do Ariany która tak samo wykonała salto i kopneła footbolówke która była otoczona piorunami w strone bramki. Ale przed bramką piłka zaczeła zwalniać a pioruny znikać.
-Tak jak myślałam.
-O co ci chodzi Lucy?
-Piłka musi się u mnie bardziej nalelektryzować. Z tym zawsze był problem.
Po tym próbowały opanować technikę do skutku, ale co chwile upadały. Były mocno wykończone. Lucy po chwili opadła z zmęczenia. Ta technika potrafiła dać w kość. Jej przyjaciele z dawnego zespołu opanowali ją po trzech tygodniach.
-Poddajesz się to do ciebie nie podobne-powiedziała pewna czarnowłosa o fioletowych oczach.
-Amanda. Ale ty przecież..
-Mieszkam w Hiszpani. Przyjechałam odwiedzić moją kochaną kuzynke.
-Ariana to jest Amanda. Moja kuzunka i dawna zawodniczka z mojego zespołu.
-Miło mi Erika.
-Próbujecie opanować Salta Pioruna.-stwierdziła Amanda pacząc na piłkarki, które przytaknęły. -Spróbujcie wykonać jeszcze raz tą technikę a może wyłapie błąd.
Lucy staneła kilka metrów przed Arianą. Wybiła footbolówke w powietrze po czym wykonała salto i kopneła piłke która była naelektryzowana w strone Ariany która tak samo wykonała salto i kopneła piłke w strone bramki. Niestety było to samo co wcześniej. Strzał osłab.
-Ciekawe.
-O co ci chodzi Amanda?
-Pamiętasz Lucy jak przyjaciele z naszego zespołu prubowali opanować tą technike?
-Tak zeszło im z trzy tygodnie.
-Lucy musisz uderzyć w piłke dwa razy mocniej niż przedtem.
Dziewczyny znowu zajeły swoje miejsca. Lucy wybiła piłke w góre która była mocno naelektryzowana po czym wykonała salto i kopneła ją w strone Ariany która wykonała salto i pokierowała footbolówke w strone bramki. Piłka o mały włos by nieprzedziurawiła by siatki.
-Udało się!-krzykneła z radości Ariana.
-Amanda może pokażemy naszą technike?
-Jaką? A tą technike pewnie.
Lucy zaczeła biec z piłką na bramke po czym wyskoczyła z nią w powietrze gdzie do niej dołączyła Amanda która kopneła piłke w góre po czym białowłosa się od niej odpiła i kopneła footbolówke w dół która była otoczona gwiezdnym pyłem. Czarnowłosa oddała strzał na bramke a piłka była otoczona gwiazdami i kometami.
-Galaktyczny Strzał-technika była bardzo potężna. Ariana była pod wrażeniem.
-Widać że formy nie straciłaś.
-Sie wie.
-Ariana może przyjdzesz do mnie?
-Pewnie że tak.
Piłkarki szybko poszły do szatni się przebrać po czym wraz z Amandą poszły do domu Lucy.
Po tym jak Ariana wyszła od Lucy , Amanda przekazała białowłosej list. Dziewczyna otworzyła kopertę po czym zaczęła czytać list. Nie wierzyła w to co było tam napisane. Kiedyś z jej siostrą Emmą chciały dostać się do akademii piłkarskiej w Hiszpani. Wysłały zgłoszenia, ale niestety nic. Nie otrzymały nawet wiadomości o tym że się nie dostały. A teraz jej napisali że się dostała, ale musi podjąć decyzje, czy chce dołączyć.
-Wasze zgłoszenia zagineły. Kilka tygodni temu je znależli i kazali mi tobie to przekazać. Proszę dołącz do akademii. Ja się dostałam i jest super.
-Ja musze ... musze to przemyśleć.
-Ale co tu jest do myślenia?! Zawsze o tym marzyłaś?!
-Tak ale niechce zostawić....
-O już rozumiem chodzi o tą bande patałachów.
-Nawet tak o nich nie mów!! Są od ciebie o niebo lepsi!
-Dobrawdy?!
-Tak?! W moim życiu niema miejsca dla wroga moich przyjaciół!
-Ach tak! Zniszczę ci życie jeśli nie dołączysz do akademii.
-Prosze bardzo panno wielka gwiazdo!
-Thy-po tej kłótni Amanda wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Lucy zastanawiała się nad przyłączeniem do akademii. Ale z drugiej strony chciała grać w piłkę z przyjaciółmi.

Uwaga!!!

Przypominam wam o konkursie na strój drużyny. Kto jeszcze nie wysłał, niech się pośpieszy! Bo jak na razie tylko Lily i Nadiya nadesłały mi swoje prace. Myślę, że będę czekać do końca roku (macie 4 dni), chyba, że wcześniej wszyscy się wyrobią. W takim wypadku głosowanie rozpoczęło by się szybciej.

Dodatkowo zachęcam do zastanowienia się nad nazwą szkoły.


I jeszcze coś: za chwilę zrobię pewną ankietę. Myślę, że nie trzeba na razie nic zmieniać, ale chcę znać waszą opinię.



Od Blue- CD of Shade`a

Zamarłam. Skąd on wiedział… Czyżby mam doczynienia ze szpiegiem? Zadziałałam błyskawicznie. Uniosłam swoją pięść, po czym zadałam mu silny cios pięścią. W momęcie gdy moja pięść dotknęła jego skroni, pojawiła się błyskawicą, która swoją siłą odrzuciła Shade’a na bok. Leżał bezwładnie w krzakach, raczej zemdlał. Nie zastanawiając się, uciekłam do mojego pana, najszybciej jak mogłam. Zamknęłam się w mojej komnacie i nagle dostałam olśnienia. Wybiegłam z pokoju prosto do gabinetu mojego pana. Po raz kolejny stałam przed świetlistymi drzwiami, lecz tym razem przepełniała mnie radość. Otworzył mi ponury lokaj, jak zwykle z grymasem na twarzy. Nie zwracając na niego uwagi, wbiegłam, niczym wichura.
-Panie, pozwól mi grać w piłkę!- Krzyknęłam i upadłam na kolana.
- Miałem nadzieje, że się zoriętujęsz, Blue. Bo widzisz, jak dostajesz wszystko na talerzu, wyrośniesz na rozpuszczonego bachora. Przynajmniej nauczyłem cię myśleć we właściwy sposób. A co do piłki, którą tak kochasz, to pozwalam ci w nią grać.- Myślałam, że to sen. Pokiwałam głową, podziękowałam i po chwili namysłu wybiegłam z pokoju. Z torby wyciągnęłam piłkę, i zaczęłam ćwiczyć drybling na korytarzu. Wszystko wydawało mi się jakieś wesołe.
                                               *              *            *
Następnego dnia, moje szczęście zostało haniebnie rozdarte przez naszą pierwszą lekcją: Historią. Regg chyba nadal był obrażony za wczoraj. Weszłam do klasy, a Shade już tam był. Widać było, że miał podbite oko. Usiadłam ciężko, poczym do klasy wszedł praktykant. Nasz Historyk wszedł w nawyk opuszczania klasy. Praktykant usiadł w kącie, nie robiąc nic by zastopować nadchodzący zgiełk. W sumie i tak by mu się nie udało. Ja byłam zmuszona do siedzenia na swoim miejscu. Strasznie się bałam. Nawet nie byłam w stanie opanować łez. Właściwie Shade dzisiaj nic nie mówił, co mnie tylko zbiło z tropu. W końcu przemówił:
- Silny cios, doprawdy. Gdzie się go nauczyłaś? Czyżbyś bała się przyznać?- Jakaś część we mnie się załamała. Moje oczy wypełniły się łzami. Nagle wydałam z siebie dziwny dźwięk, podobny do czknięcia. Widocznie zwabiło to Regga który odwrócił głowę w naszą stronę. Wlepił we mnie wzrok, a ja spuściłam głowę, a kilka łez spadło na mój zeszyt.
-Hej, Blue.- Wyszeptał.- Siadaj koło mnie.- I tak zrobiłam. Zabrałam swoje zeszyty i plecak, a reszta lekcji minęła pomyślnie. Pod koniec dnia, popędziłam na trening. Dzisiaj wszystko szło dobrze. Nadiya i Lily radziły sobie wspaniale, w sumie jak wszyscy. Właśnie skupiłam się na ograniu Regg’a, który odebrał piłkę Arianie. Już miałam rzucić się na niego, ale usłyszałam świst w powietrzu. Ktoś posłał piłkę w moją stronę. To było dość nieprzewidywalne, bo piłka została posłana z widowni. Obróciłam się i użyłam Hissatsu, którego jeszcze nie wykończyłam. To było jak ściana ochronna. Machnęłam rękami i nagle z ziemi wyrosły zielonkawe promienie. Zatrzymały piłkę w locie, ale jako że technika nie była ukończona piłka się przedarła. Aby jednak obezwładnić piłkę podskoczyłam, tak aby zaczymać piłkę swoim ciałem. Piłka beztrosko uderzyła mnie w brzuch, ale na szczęście spadła na ziemie. Podparłam na niej nogę i jak wszyscy inni zaczęłam się rozglądać za tajemniczym właścicielem tej jakże nieoczekiwanej piłki. Ku mojemu zdziwieniu na widowni stał... Shade.

-Chcę się do was przyłączyć!- Powiedział spokojnie.

Od Lily

Była środa. Jak zwykle nie mogłam się rano dobudzić. Kiedy w końcu to mi się udało, zjadłam szybkie śniadanie, ubrałam się w mundurek itd. Byle przetrwać dzień. Odebrałam telefon od ciotki, która chciała coś tam od mamy. Potem wyszłam, o mało nie zapominając książek. Jakoś doczłapałam się do szkoły. Potem matma. Robiliśmy jakieś nudne zadania. Japoński, pisaliśmy wypracowanie na temat krajobrazu. Angielski robiliśmy jakieś ćwiczenia. Na wf'ie graliśmy w siatkówkę ("Arcady! Tej piłki się nie kopie!"). Potem jeszcze kilka innych lekcji i w końcu trening. Byłam zmęczona tyloma lekcjami, z resztą nie mogłam tej nocy spać, więc nie wykazywałam się zbytnio podczas gry.
-Ej, Lily, co się z tobą dzieje?-zapytał Arcady, kiedy nie odebrałam podania Ariany.
-Nic. Po prostu się nie wyspałam i jestem zmęczona.
Akurat była krótka przerwa, więc usiedliśmy na ławce koło boiska, odpoczywając i rozmawiając.
-Jeszcze dwie osoby i będziemy mogli zabrać mecz...-rozmarzył się Reg.
-Aż dwie-mruknął Arcady.
-A tobie co?-zapytałam.
-Nic, zupełnie nic-wzruszył ramionami.
Spojrzałam na niego karcąco, na co ponownie wzruszył ramionami. Po kilku minutach przerwa skończyła się i wróciliśmy do treningu.
-Może im pokażemy?-zaproponował Arcady.-No chyba, że dalej śpisz-zakpił.
Prychnęłam i przytaknęłam mu. Wyszliśmy na boisko. Noya stał na bramce, do której strzelała Lucy, a ja, Arcady i Ariana przechodziliśmy przez obronę złożonej z Rega, Nadiyi i Blue. Najpierw piłkę miał Arcady, ale stracił ją przez Blue. która była najbliżej. Ona podała do Rega. Popatrzyłam na Arcady'ego znacząco. Zrozumiał i wybiegliśmy do przodu. Kiedy się zrównaliśmy, zaczęliśmy zamieniać się miejscami w biegu.
-Błyskawica Nike!
Kiedy byliśmy już wystarczająco blisko, błyskawica uderzyła w zdumionego Rega i zmiotła go z drogi na bok, a piłkę przesłała mi. Podaniem do Shade'a ominęliśmy Nadiyę. Potem oddał mi piłkę, a ja strzeliłam w pustą bramkę.


Ktoś? :D

Od Noyi-CD Od Nadiyi

Byłem oszołomiony. Jak Nadiya to zrobiła? Siła strzału była dość duża...
Wyplątywałem się z siatki. I to był mój znak rozpoznawczy - w kontakcie z siatką (nieważne czy w siatce czy w piłce nożnej czy w innym sporcie) - zawsze musiałem o nią zahaczyć i się z niej wyplątać. 
Do moich uszu dotarł krzyk Nadiyi. 
- Co się stało, Nadiya? - troskliwie zapytała Ariana
- Wszystko w porządku? - do grupy otaczającej dziewczynę dobiegł Arcady.
Nadiya kiwnęła głową. Jednak Arcady nie odpuszczał:
- Może odpoczniesz? Wyglądasz nie najlepiej... 
- Nic mi nie jest - odparła - Możemy dalej trenować.
- Ale... - pomocnik nie chciał dać za wygraną, jednak nie dokończył swojej wypowiedzi.
W tym momencie udało mi się uporać z siatką i stanąłem na równe nogi. Inni zaczęli, dość niepewnie, zajmować sowje pozycje zerkając jeszcze na Nadiyę. Nie mogłem zebrać myśli i ustalić co się stało. 
"Czyżby to było jakieś hissatsu?" - pomyślałem 
Nagle poczułem przeszywający ból... Ponownie wpadłem do bramki. Na chwilę zakryłem twarz w dłoniach.
- Noya! Nie śpij na bramce! - wrzasnęła Lily
- Przepraszam! - Arcady pomógł mi wstać - Chciałem przećwiczyć Obrotowy strzał...
To od niego dostałem piłką w twarz. Moc hissatsu robiła swoje... 
- Właśnie dlatego - zacząłem dochodząc do siebie - nie należy bronić strzałów twarzą...
Ból ustawał. Mimo że dzisiejsza sytuacja dalej mnie zastanawiała, postanowiłem nie drążyć tematu i już się skupić na treningu... Mój nos nie wytrzyma kolejnego hissatsu obronionego twarzą... Trening trwał dalej...

Od Lucy-Wrogowie

Lucy po treningu wruciła do domu. Była ona sama a tej okolicy troche się bała ale co poradzić że tu muszą mieszkać jej wrogowie. Gdy by mogła to by spaliła by to miejsce a po tem zamieniła by je w cmentarz. Jej czerwone oczy przemierzały miejsce w poszukiwaniu któregoś z wrogów. Nagle za nią piłka leciała w jej strone. Dziewczyna szybko się obruciła i przekierowała strzał na napastnika który runoł na ziemie. Ale po chwili pojawili się jego koledzy. Wszyscy zaczeli oddawać strzały które Lucy przekierowała na nich. Po chwili jedną z piłek przejeła. 
-Co się stało Lucy masz dość?-spytał hytrze jeden z napastników. Dziewczyna skrzyżowała palce u prawej ręki po czym uniosła ją ku górze. Na czóbku palców zaczeła powstawać wodna bańka. Po chwili gdy bańka była wystarczająco duża Lucy wykonała zamach ręką i footbolówka znalazła się w środku wodnej kuli która unosiła się ku górze. Białowłosa wyskoczyła w powietrze po czym wykonała tam kilka obrotów po czym kopneła piłke w strone wrogów.
-Oceaniczna Aura.-technika odrazu rozwaliła jej rywali którzy uciekli. 
-No ładnie ładnie Lucy.-powiedział chłopak o czarnych włosach które zasłaniały mu lewe oko i o brązowych oczach. 
-Znowu chcesz atakować prosze bardzo. Ale pamiętaj mnie nigdy niezłamiecie!
-Oj Lucy ty się jeszcze nienauczyłaś. Nigdy ze mną niewygrasz. Skończysz tak samo jak twoja siostra.
Dziewczyna go zignorowała i poszła w dalszą droge ale niestety musiał on ją zagrodzić. Nagle jeden z chłopaków zaskoczył ją od tyłu i urzył paralizatora. Lucy straciła przytomność a napastnicy znikneli z miejsca zdarzenia. Po chwili przyjechała tam czarna limuzyna. Wysiadł z niej pewien męszczyzna o czerwonych oczach i białych włosach. Zabrał on białowłosą z tego miejsca.

Lucy obudziła się w swojm pokoju. Była tym zdziwiona bo straciła przytomność w zupełnie innym miejscu. Obok jej łóżka siedział ten sam człowiek który zabrał ją z tsmtej okolicy. 
-Lucas.-powiedziała uradowana dziewczyna przytulając białowłosego.  -Już dobrze siostro. 
-Lucas błagam cie nieprzeprowadzajmy się. Niechce opuszcić zespołu. Oni są mojmi przyjaciółmi.
-Obiecałem rodzicom że niepozwole aby ciebie znowu spotkało zagrożenie z strony tych morderców. Zapomniałaś co oni zrobili Emmie? Przez nich ona zgineła w trakcie meczu a ty byś o mały włos niestraciła nogi.
-Bracie prosze ja niechce się przeprowadzać.
-Dobrze. Ale musimy coś wymyślić na nich.-powiedział po czym zostawił siostre samą. Lucas po śmierci jej rodziców ją adoptował. Cieszyła się z tego , niepotrafi sobie wyobrazić życia w inne rodzinie. Zawsze mogła na niego liczyć.

piątek, 26 grudnia 2014

Od Shade'a

Po lekcjach miałem ochotę pogadać z Blue. Niestety, gdy zadzwonił ten piskliwy i bezużyteczny dzwonek, wypędziła z pokoju z prędkością światła. Już ją straciłem z oczu kiedy nagle wpadła na jakiegoś ucznia i trochę rozmawiali. To mnie uratowało. Od razu nadrobiłem dzielące nas metry. Kiedy skończyli rozmowę, Blue skręciła w jakąś ciemną ulice, gdzie ją dogoniłem.
-Cześć!- Powiedziałem promiennie.
-A, cześć!- Odpowiedziała.
- Słuchaj, przepraszam, że wmieszałem się w nie swoje sprawy, kłucąc się z twoim kolegą. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale zdenerwował mnie ten typ. Wiem, że nie powinienem być taki nachalny, przepraszam.
-A, to. Spoko, i w sumie dzięki za pomoc. Nie musisz przepraszać, właściwie nie zrobiłeś nic złego. Wiem jak się czujesz, też byłam tu nowa. Z czasem się przyzwyczaisz.Podoba ci się w naszej szkole?
-Jasne.- Rozpromieniłem się. Jestem Shade. Shade Daley.
-Blue.- Odparła.
- Wiem.- uśmiechnęłem się tajemniczo, jak zawsze. Widać, że ją tym zdziwiłem, bo uniosła swoje równo zarysowane brwi i widać, że uśmiech zniknął z jej twarzy.
-Czyżby?- Spytała zaciekawiona.-Skąd? Ja zignorowałem pytanie i kontynuowałem naszą nietypową rozmowę.
-Wiem także gdzie mieszkasz i kim jesteś. – Powiedziałem spokojnie. Kiedy zobatrzyłem kątem oka, że się przestraszyła, dolałem oliwy do ognia, mówiąc:

-Nie ma się czego bać, Florence Shinai. 

Bannery

Od teraz możecie zareklamować naszego kochanego bloga!
Im więcej osób, tym raźniej, prawda?







by Izumi and Akemi



Zapraszamy do promowania bloga, możecie też zrobić własne bannery i nam wysłać. ;)

Od Nadiyi

Nadal za bardzo nie wiedziała o co chodziło z tym ostrzeżeniem przed siatkarzami, ale postanowiła bardziej uważać. Nie, że się bała, bo w domu i tak czekało ją większe piekło. Ale o tym lepiej nie wspominać. Od rozmowy, w której Noya ostrzegł ją przed swoim starym klubem minęło parę dni. Przez ten czas nie zamieniła z bramkarzem żadnego zdania. No nie tylko z nim, nie rozmawiała z żadnym innym członkiem drużyny. Jednak na nikim nie zrobiło to wrażenia i większość, o ile nie wszyscy przyzwyczaili się do tego.
Kolejny dzień, kolejny trening. Cały ten schemat szkoła-trening-dom-drugi trening zaczynał ją męczyć.
Dziś testowali siłę obrony. Noya, Blue, Reg i Nadiya mieli za zadanie bronić bramki, a Lucy, Lily, Ariana i Arcady próbowali strzelić im gola. Ariana i Kapitan błyskawicznie przemierzali połowę boiska wymieniając między sobą podania. Minęli Rega i kierowali się w stronę reszty. Wtedy do akcji dołączyła Lucy i razem z nimi przekazywali sobie futbolówkę. Reg biegł za nimi, a Blue bacznie obserwowała ich ruchy. Noya napiął wszystkie mięśnie w pełnej gotowości by rzucić się za piłką. Nadiya natomiast stała i nie wykazywała większej interwencji od pozostałej części obrony. W pewnym momencie do ataku na bramkę dołączyła się również i Lily. Blondynka wyskoczyła wysoko w górę, a w tym czasie piłkę podał jej Arcady. Każdy już wiedział co się szykuje, "Diamentowy strzał"... Dziewczyna kopnęła piłkę, a wkoło niej pojawiły się diamenty. Blue wyskoczyła jej na przeciw, ale niestety strzał był zbyt potężny i chwilę potem leżała na ziemi.
Nadiya wzięła głęboki oddech by się uspokoić. Lewą ręką przesunęła pionowo w powietrzu.
-Perfekcyjne Dane 
W tej chwili całe boisko wkoło niej zniknęło, a przed nią pojawiło się mnóstwo paneli z danymi zawodników na boisku. Zignorowała większość i skupiła się na dwóch z nich. Jedno okno przedstawiało dane Lily, a drugie Noyi. Ręką dotknęła pierwsze z nich, a ono natychmiast podzieliło się na pięć kolejnych mniejszych. Dane blondynki zostały ukazane w najmniejszych szczegółach. Siła z jaką kopnęła piłkę, jej szybkość, trajektoria lotu oraz miejsce w które piłka trafi. Teraz wiedziała wszystko. Lewą ręką zamknęła dane, a Nadiya znów znalazła się w centrum gry. 
-Przesuń się w lewo- zwróciła się w kierunku bramkarza, ten spojrzał na nią z niedowierzaniem, a na jego twarzy malowała się niepewność- Zaufaj mi- chłopak kiwnął głową
-W moje lewo czy twoje?- zapytał 
-Twoje. Jeszcze. Jeszcze trochę. Stój. Tak dobrze, nie ruszaj się. Nie używaj hissatsu. 
-Ale...- nie dokończył 
W tej chwili piłka niesiona Diamentowym Strzałem wpadła idealnie w jego ręce, jednak siła uderzenia była wystarczająco ogromna, że Noya wpadł do bramki. Jednak piłka nie znalazła się za linią bramkową, a to oznaczało, że nie było gola.  
W tej chwili Nadiya poczuła jak kolana się pod nią uginają. Zapomniała jak bardzo wyczerpujące potrafi być to hissatsu. Ale takie było jego prawo, coś za coś. Idealne szczegółowe informacje odnośnie każdego zawodnika na boisku w zamian za odrobinę energii. Tak, to był uczciwy układ. Jednak przeszywający ból w skroniach był nie do opisania i nim zdążyła się powstrzymać głośno krzyknęła z bólu.