- Ja... - zawahałem się - M-musiałem się spotkać ze znajomym... - w końcu Shon to był mój znajomy.
Dziś pierwszy raz zacząłem go... trenować (?)... Dziwnie brzmi...
- Serio? - zapytała Nadiya
- Znaczy... kolegą, mojego przyjaciela z drużyny... i on... - zaplątałem się we włane słowa niczym w siatkę bramki - Echhhh... Ma na imię Shon. - skończyłem, bo nie miałem nic innego do powiedzenia
Zauważyłem ża dziewczyna patrzy na mnie z dziwną miną. Zakryłem rękawem zaczerwienione przedramiona, po tysięcznym odbiciu piłki do siatkówki.
- Właśnie chciałem iść na boisko, kiedy wyszłaś i... postanowiłem się przywitać - uśmiechnąłem się szeroko patrząc na dziewczynę
Nadiya spojrzała na mnie wzrokiem, którego nie mogłem rozszyfrować.
- Masz kogś, kto może to potwierdzić? - zapytała, a mnie zatkało
Już chciałem wypalić, że Shon i Suga, ale się powstrzymałem...
- N-nie... - odparłem
- Więc to ty tu robisz?
- Stoję - odparłem spokojnie.
Miałem wrażenie, że wszystko na tej posesji zaczęło na mnie patrzeć jak na zabójcę-złodzieja!
- Na posesji prywatnej! Nie masz nikogo, kto by mógł potwierdzić! - powiedziała Nadiya
Zdążyłem się przyzwyczaić, że zazwyczaj na mnie wrzeszczą, ale to jednak mnie trochę zdziwiło.
- Ale...
- Jaką mam pewność, że...
Kontunuowała. Zaskoczyło mnie to, jak dużo mówiła. Zazwyczaj była... cicha. Mało się odzywała. Teraz zupełnie jej nie poznaję. Jeszcze jej wygląd... wyglądała wspaniale, ale groźnie, zarazem...
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dotarło do mnie
- Tak, tak - ocknąłem się - Ale...
- Więc wyjaśnij mi co tu robisz...
Jej wypowiedź została przerwana. Z jednej strony poczułem ulgę, a z drugiej niepokój. Jakiś mężczyzna wszedł na taras...
Huh... XD
Dziś pierwszy raz zacząłem go... trenować (?)... Dziwnie brzmi...
- Serio? - zapytała Nadiya
- Znaczy... kolegą, mojego przyjaciela z drużyny... i on... - zaplątałem się we włane słowa niczym w siatkę bramki - Echhhh... Ma na imię Shon. - skończyłem, bo nie miałem nic innego do powiedzenia
Zauważyłem ża dziewczyna patrzy na mnie z dziwną miną. Zakryłem rękawem zaczerwienione przedramiona, po tysięcznym odbiciu piłki do siatkówki.
- Właśnie chciałem iść na boisko, kiedy wyszłaś i... postanowiłem się przywitać - uśmiechnąłem się szeroko patrząc na dziewczynę
Nadiya spojrzała na mnie wzrokiem, którego nie mogłem rozszyfrować.
- Masz kogś, kto może to potwierdzić? - zapytała, a mnie zatkało
Już chciałem wypalić, że Shon i Suga, ale się powstrzymałem...
- N-nie... - odparłem
- Więc to ty tu robisz?
- Stoję - odparłem spokojnie.
Miałem wrażenie, że wszystko na tej posesji zaczęło na mnie patrzeć jak na zabójcę-złodzieja!
- Na posesji prywatnej! Nie masz nikogo, kto by mógł potwierdzić! - powiedziała Nadiya
Zdążyłem się przyzwyczaić, że zazwyczaj na mnie wrzeszczą, ale to jednak mnie trochę zdziwiło.
- Ale...
- Jaką mam pewność, że...
Kontunuowała. Zaskoczyło mnie to, jak dużo mówiła. Zazwyczaj była... cicha. Mało się odzywała. Teraz zupełnie jej nie poznaję. Jeszcze jej wygląd... wyglądała wspaniale, ale groźnie, zarazem...
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dotarło do mnie
- Tak, tak - ocknąłem się - Ale...
- Więc wyjaśnij mi co tu robisz...
Jej wypowiedź została przerwana. Z jednej strony poczułem ulgę, a z drugiej niepokój. Jakiś mężczyzna wszedł na taras...
Huh... XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz