poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Shadow

Obudziłam się z samego rana. Szybko wstałam, przeciągnęłam się i trochę pogimnastykowałam. Kiedy byłam już rozgrzana poszłam do łazienki i się umyłam. Kilka minut później zeszłam na parter do kuchni, gdzie siedział już mój kochany ojciec.
- Cześć papo!
- Witaj mój mały Cieniu  - powiedział głaszcząc mnie na przywitanie po głowie.
- Papo! Ile razy mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił? – zapytałam z przyganą w głosie zabierając się za jedzenie.
- Wybacz Shadow. To po prostu już takie stare ojcowskie nawyki.
- Tak wiem – odpowiedziałam, po czym zabrałam się za jedzenie. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, którą jako pierwsza przerwałam. – Papo? Jak długo tu zostaniemy?
- Nie wiem Cieniu. Może rok albo dwa. A może zaledwie kilka miesięcy. Niestety jeszcze tego nie wiem.
- Ach, spoko. A mogę dołączyć do klubu piłkarskiego w szkole?
- No jasne!
- Dzięki papo! – powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i pobiegłam do drzwi.
Właśnie kiedy wybiegałam z domu usłyszałam za sobą krzyk:
- Shadow!
- Tak papo?
- A nie zapomniałaś przypadkiem o czymś?
- Ale niby o czym? – zapytałam marszcząc z niezrozumieniem brwi.
- A może byś tak wzięła ze sobą torbę z książkami.
- Ach, no tak, racja. Zupełnie o niej zapomniałam – powiedziałam ze śmiechem, po czym podniosłam torbę i wyszłam z domu. – Do zobaczenia wieczorem papo!
       Nie usłyszałam już odpowiedzi. Biegłam prędko przez miasto, aż w końcu dotarłam do szkoły. Akurat zadzwonił dzwonek. Hura! Mój pierwszy dzień w nowej szkole uważam za rozpoczęty!
***
       Minęły już wszystkie lekcje. Nareszcie.
- Klubie piłkarski, nadchodzę! – wrzasnęłam na cały głos, tak, że było ,mnie słychać w całej szkole.
Kilkoro dzieciaków spojrzało na mnie za zdziwieniem, na co posłałam im mój szalony uśmiech. Chyba wzięli mnie z tego powodu za wariatkę. Ale z resztą, kogo by to obchodziło. Wiem przecież, że mam ADHD, nie musicie mnie jeszcze o tym uświadamiać.
Gdy tylko o tym pomyślałam nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Znów kilkoro uczniów popatrzyło na mnie dziwnie, ale ja już przebiegłam obok nich. Wypadłam na dziedziniec i pognałam, ku boisku. Ze szczęścia aż mnie roznosiło. Normalka. Ze śmiechem wyskoczyłam w górę i zrobiłam piruet w powietrzu, po czym opadłam na ziemię i pobiegłam dalej. W końcu znalazłam się koło boiska. Wtedy spróbowałam się zatrzymać, ale byłam za bardzo rozpędzona. Skończyło się tym, że wylądowałam tyłkiem na ziemi. Minęły ze dwie sekundy, po czym zaczęłam szaleńczo się śmiać. W pewnej chwili usłyszałam głos dochodzący z boku:
- Hej! Nic ci nie jest? – zapytał chłopak o brązowych włosach i tego samego koloru oczach.
- Wszystko ok – odpowiedziałam z uśmiechem.
                            Po chwili mój wzrok padł na strój chłopaka i oczy zaiskrzyły mi się z podniecenia. Podbiegłam do niego i zapytałam z podnieceniem:
- Jesteś w klubie piłkarskim?
- Eeee… No tak.
- Macie trening?
- Tak. Too… - nie zdążył dokończyć, gdyż chwilę po tym, jak wskazał mi, gdzie znajduje się drużyna, już pędziłam w tamtym kierunku.
                            Bez zastanowienia weszłam szybkim krokiem na boisko, gdy nagle tuż przy głowie usłyszałam głośny świst. Natychmiast obróciłam się w odpowiednim kierunku i z łatwością złapałam piłkę w obie ręce.
- Ej, uważaj, gdzie kopiesz tą  piłkę – warknęłam.
- Eeee… Sorki – odpowiedziała dziewczyna.
- Luzik – odparłam śmiejąc się do dziewczyny, po czym zwróciłam się w kierunku całej drużyny. – Hejka wam! Które z was jest kapitanem?
- No, to jestem ja – odpowiedział mi piłkarz z numerem 8.
- Ekstra! Powiedz, przyjmiecie mnie do drużyny? – zapytałam wyszczerzając się do niego radośnie.


Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz