Promienie słoneczne wpadały przez otwarte okno do pokoju, oświetlając ogrom masakry. Potłuczone szkło leżało porozrzucane na podłodze, woda zdążyła już wsiąknąć w dywan i nieduża roślinależała korzeniami do góry. Gliniana doniczka roztrzaskała się na kawałki. Jedyną rzeczą, która wyszła z tego bez szwanku, to były trzy rybki. Stałem na środku pomieszczenia ze szklanką wody z pływającymi rybkami...
****
- Nie moja wina, że nie potrafię żyć bez sportu... - odparłem, trzymając w ręce piłkę do siatkówki.
- Lepiej już idź... - odparł ojciec, patrząc na pobojowisko.
Rodzice zdązyli się już przyzwyczaić do regularnej masakry. Słyszałem, że niedaleko jest boisko, więc wziąłem piłkę nożną i wyszedłem na zalaną słońcem ulicę. Po paru chwilach byłem na miejscu, jednak spotkałem tak grupkę nastolatków mniej więcej w moim wieku.
- Witaj, pewnie jesteś tu nowy, prawda? - powiedziała czerwonowłosa dziewczyna - Jestem Ariana, miło mi cię poznać! O, widzę że też jesteś piłkarzem! - spojrzała na piłkę którą trzymałem w ręce - My tutaj mamy drużynę sportową, i jeśli chcesz dołączyć... Ale przepraszam, za dużo mówię wiem... Przepraszam.
Popatrzyłem na nią tępym wzrokiem. Bardzo szybko zaczęła na powitaniu, przez przedstawienie i informacji o klubie, kończąc na przeprosinach.
- Jesteś tu nowy prawda? - rzekł brunet spoglądając na Arianę - Jestem Arcady.
- Nishinoya Yuu - uścisnęliśmy sobie dłonie - Po prostu Noya - dodałem z uśmiechem
Po chwili zapoznałem się z resztą nastolatków.
- Na jakiej pozycji grasz? - zapytała miła blondynka - Lily
- Obrona, ale również mogę grać jako bramkarz - odparłem, a reszta wymieniła dziwne spojrzenia
- Widzisz... - zaczął Arcady - Nie mamy bramkarza...
- Ja nie wiem - przerwałem mu - czy ja wam mogę pomóc... Ale może zagramy, co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz