Za karzdym razem, gdy wchodziłam do gabinetu pana, czułam
dreszcze.Tym razem nie było inaczej. Stałam twarzą w twarz z panem, a jego
spojrzenie świdrowało mnie na wylot.
-Dlaczego nie jesteś mi posłuszna?- Spytał wstrętnym i
zimnym głosem.
-Nie wiem o czym mówisz panie.- Ukłoniłam się przymilnie.
-Grałaś w piłkę, i to nie dla mojej korzyści!- Wrzasnął
tak, że jego wytworny lokaj aż podskoczył. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Czekałam na cud, milcząc. Jednak cud się nie zdażył, a mój pan zdążył wymyśleć
mi na tyle dotkliwą karę, że miałam ochotę odwrócić się i uciec od niego. Ale
on by mnie znalazł, a potem... Nawet nie chcę o tym myśleć. Ale w końcu moje
przemyślenia przerwał po raz kolejny raz, głos mojego pana.
-Jeśli jeszcze raz to zrobisz, to skończysz jak twój
brat.- Dreszcze rozeszły się po całym ciele, pozostawiając mnie sparaliżowaną.
Potem pan pozwolił mi wrócić do pokoju. Szłam spokojnym krokiem, ale gdy
minęłam kilka korytarzy, zaczęłam biec, ocierając łzy, ociekające po moich
polikach. Gdy wbiegłam do pokoju żuciłam się na łóżko, myśląc o tym jak odejść
z klubu, który znaczył dla mnie wszystko.
Jednak gorszą rzeczą będzie rzucenie piłki nożnej. O tym nie byłam w
stanie myśleć. Nagle zakuło mnie straszliwie w żołądku, tak samo jak wtedy gdy
razem leżeliśmy wplątani w drut kolczasty. Zgięłam się w pół i wydała z siebie cichy jęk.
Po chwili ból zniknął, a ja otworzyłam
okno by nabrać trochę świerzego powietrza. A wtedy zobatrzyłam jak ktoś
obserwował moje okno. Chyba był w moim wieku. Był dość szczupły i nawet wysoki.
Tylko tyle zdołałam zobatrzyć, bo nagle chłopak wycofał się w krzaki. Odeszłam
od okna, po czym poczęłam zastanawiać się jak mogę unikać Arcady’ego i reszty
zespołu. A nie jest łatwym zajęciem unikać osób z którymi codziennie się się
spotykam, choćby nawet na korytarzach TEJ SAMEJ szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz