Trochę zdziwiło mnie zachowanie Nadiyi. Może nie powinienem był ją tak zagadywać? Poczułem, że koniecznie chciała się mnie pozbyć. Nie wiem, jak mam to odebrać...
Następnego dnia zobaczyłem Nadiyę na korytarzu.
- Nadiya!- krzyknąłem zachryple. Zresztą, zawsze jak krzyczę to chrypnę...
Miałem wrażenie, że spotkanie mnie było ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę. Właściwie... to to nawet nie ostatnią. W daleko nie istniejącym końcu.
Podbiegłem do niej.
- Wiesz... - dopiero teraz się zorientowałem, że nie wiem co mam powiedzieć - Jeśli chodzi o wczoraj to...
- Muszę iść, śpieszę się - odparła i odeszła.
Albo unika mnie, albo tego tematu...
****
Po szkole odbywał się trening piłkarski. Nie rozmawiałem o wczorajszych wydarzeniach z Nadiyą. Tak będzie na pewno lepiej...
Jednak gdy wydawało się, że wszystko zakończy się normalnie, zobaczyłem grupkę postaci kierującą się w stronę boiska. Z daleka poznam ogromny wzrost dawnej drużyny - drużyny siatkarsiekj. W głębi duszy modliłem się, żeby mnie nie zauważyli, albo przynajmniej zignorowali. Odetchnęli z ulgą, gdy oddalili się na bezpieczną odległość...
****
Po treningu postanowiłem wyjaśnić sprawy z Nadiyą. Zaczepiłem ją przy wyjście ze szkoły.
- Nadiya, poczekaj! - krzyknąłem - Może nie chcesz ze mną o tym rozmawiać, ale pewnie wiesz, że chodzi mi o wczoraj...
- Po prostu śpieszyłam się do domu - odparła
- Wiem, że znamy się stosunkowo krótko - uśmiechnąłem się lekko- ale... jeśli będziesz potrzebowała pomocy...znaczy nie chodzi mi o to... tylko...no, ja... po prostu... Ech, chciałem powiedzieć, że mogę pomóc, jeśli masz jakiś problem - zpuściłem głowę, bo zabrzmiało to strasznie głupio.
Przytaknęła.
- To ja już ci głowy nie zawracam - uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem się.
Jednak...
- Nishinoya Yuu! - wrzasnął najwyższy brunet - We własnej osobie!
- Świetnie się bawisz z nową drużyną piłkarską? - warknął blondyn poprawiając okulary i uśmiechając się bezczelnie
- Wynoście się stąd! - odpowiedziałem ostro
- A ten wypadek... kiedy to było... Ach tak! Eliminacje Strefy Footballu, dwa lata temu... Co? Już wróciłeś do pełni zdrowia?
- Shinai, wystarczy! - powiedział jeden z niższych.
- A ty też staisz po stronie Noyi?! - wrzasnął blondyn - Na początku miał pretensje do Asahi'ego, a teraz...
- Zjeżdżaj! - warknąłem, czując jak wzbiera we mnie gniew.
- A potem Turniej Siatkarski! Wtedy to nas ładnie wystawiłeś... Nasz obecny libero jest o wiele lepszy od ciebie - prychnął najniższy szatyn.
- Przestańcie! -wrzasnął ten sam niższy.
- Daichi, ja chciałem tylko powiedzieć, że jak będzie grać w piłkę nożną, żeby...
Odwróciłem się i odszedłem. Wyminąłem zaskoczoną Nadiyę i wracałem do domu dłuższą drogą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz