Szłam alejką, nieopodal naszego obozowiska. Rozmyślałam, nad wizytą mojego dawnego pana. Właściwie... to mógł być sen. Podobno Shade nie usłyszał męskiego głosu, którym dysponował Sir Dark. A właściwie, to jak niby mógł się ulotnić w jednej chwili? Ale jeśli to prawda, jeśli to nie było przewidzenie...Nagle, zza zakrętu wyszła Misuzu. Była taka zamyślona, że chyba mnie nie zauważyła. Jeszcze nigdy jej w takim stanie nie widziałam.
-Misuzu, nic ci nie jest?!- Spytałam zdziwiona. Dziewczyna wyglądała na strapioną. Widocznie nie miała ochoty na rozmowę. Trudno, nie ma wyboru.
-Nie...Jest ok!- Wyjąkała ponuro. To dziwne, zawsze była pogodna. Może po prostu nie widziałam jeszcze nigdy jej drugiej strony?
-Słuchaj. Mnie nie nabierzesz.- Przewróciłam oczami.- Wiem, że coś cię trapi, to po prostu widać.
-To przez tą salę.- Wyjąkała, ale miałam wrażenie, że nie o to chodziło.
-Przestań kłamać.- Powiedziałam zimno.- Nie oczekuję, żebyś mi to wyjaśniła, nie chcę się nażucać. Po prostu jest mi cię żal.
-CO?!- Zdziwiła się Misuzu.
-Normalnie.- Wzruszyłam ramionami.- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć... No po prostu zwyklę bardziej mi żal innych, niż samej siebie. Ta konwersacja jest trochę dziwna, więc nie masz nic przeciwko temu, żebym sobie poszła?- Spytałam szczerze.
-Czekaj.- Powiedziała Misuzu. Tak, zgadza się, wygrałam! Wiedziałam, że to zadziała.
-Tak?- Spytałam przymilnie. Misuzu zastanawiała się przez jakiś czas, poczym przemówiła:
MISUZU, MASZ OCHOTĘ DOKOŃCZYĆ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz