piątek, 13 lutego 2015

Od Nadiyi - cd od Noyi

- Wy jesteście znajomymi Noyi? Tak? Co się dokładnie stało?- siostra bramkarza zwróciła się w moją stronę i Mizukawy- Wiem tylko tyle, że ma złamany nos i wstrząs mózgu...

Zrobiło mi się niedobrze. Mizukawa to zauważyła i podeszła do automatu z wodą. Podała mi plastikowy kubek i sama wytłumaczyła jak do tego doszło. Zgrabnie ominęła nazwiska moje, Alex i Patric’a, a ojciec i siostra bramkarza nawet nie pytali, kto za tym stoi.
-Cóż- zaczęła jego siostra- Noya zawsze miał talent to wpadania w kłopoty.
Po chwili ojciec chłopaka został poproszony o rozmowę z lekarzem prowadzącym w celu podpisania jakiś papierów. Wtedy pielęgniarka powiadomiła nas, że możemy zajrzeć do niego jednak nie mieliśmy na co liczyć, bo jeszcze się nie wybudził. Mizukawa oznajmiła, że nic tu po niej i ciągnąć Mike’a za koszulkę na karku wyszła ze szpitala.
Sala była jasna, czysta i… pusta. Na środku pomieszczenia stało łóżko, na którym leżał nasz bramkarz. Stolik na leki, parę kroplówek i mały stołek do siedzenia. Malutka komoda pod ścianą i duże okno, które wychodziło na las. Noya leżał nieprzytomny nadal miał założony kołnierz i maskę z tlenem. Wzdrygnęłam się. Jednocześnie nie miałam ochoty oglądać go w takim stanie, jednak z drugiej strony nie mogłam oderwać wzroku. Ironiczne, prawda? Zauważyłam też, że nadal na policzku ma kroplę krwi. Co to za szpital do cholery, że nie potrafili nawet tego zrobić?! Wyciągnęłam z kieszeni paczkę chusteczek higienicznych, bo od paru dni kichałam jak głupia, i starłam krew. Wtedy zauważyłam, że jego siostra dość badawczo mi się przygląda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz