Zrobiło mi
się niedobrze. Mizukawa to zauważyła i podeszła do automatu z wodą. Podała mi
plastikowy kubek i sama wytłumaczyła jak do tego doszło. Zgrabnie ominęła
nazwiska moje, Alex i Patric’a, a ojciec i siostra bramkarza nawet nie pytali,
kto za tym stoi.
-Cóż-
zaczęła jego siostra- Noya zawsze miał talent to wpadania w kłopoty.
Po chwili
ojciec chłopaka został poproszony o rozmowę z lekarzem prowadzącym w celu
podpisania jakiś papierów. Wtedy pielęgniarka powiadomiła nas, że możemy
zajrzeć do niego jednak nie mieliśmy na co liczyć, bo jeszcze się nie wybudził.
Mizukawa oznajmiła, że nic tu po niej i ciągnąć Mike’a za koszulkę na karku
wyszła ze szpitala.
Sala była
jasna, czysta i… pusta. Na środku pomieszczenia stało łóżko, na którym leżał
nasz bramkarz. Stolik na leki, parę kroplówek i mały stołek do siedzenia.
Malutka komoda pod ścianą i duże okno, które wychodziło na las. Noya leżał
nieprzytomny nadal miał założony kołnierz i maskę z tlenem. Wzdrygnęłam się.
Jednocześnie nie miałam ochoty oglądać go w takim stanie, jednak z drugiej
strony nie mogłam oderwać wzroku. Ironiczne, prawda? Zauważyłam też, że nadal
na policzku ma kroplę krwi. Co to za szpital do cholery, że nie potrafili nawet
tego zrobić?! Wyciągnęłam z kieszeni paczkę chusteczek higienicznych, bo od
paru dni kichałam jak głupia, i starłam krew. Wtedy zauważyłam, że jego siostra
dość badawczo mi się przygląda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz