- Powiesz mi, czy nie? Chyba nie masz niczego do ukrycia... - powiedziała ostrożnie Nadiya.
Opadłam na posłanie i zamknęłam oczy. Nadiya wciąż nie powiedziała mi o tym co się u niej dzieje, ale otworzyła się odrobinę przede mną.
Westchnęłam i przypomniałam sobie o czasie, kiedy mój brat zaginął. Chciałam sobie poradzić, ale potrzebowałam pomocy. Tyle, że teraz nie miałam przy sobie Cleo. Ale miałam dziwne wrażenie, że Nadiyi naprawdę zależy na tym, by dowiedzieć się co się dzieje. Ponownie westchnęłam głęboko, po czym otworzyłam oczy i wpatrzyłam się w sufit.
- Spójrz tam - powiedziałam dziewczynie, a mój głos był wyjątkowo spokojny, i wskazałam wiszącą nad nami ścianę. - Widzisz tam coś?
- Nie - odpowiedziała.
- No właśnie - odpowiedziałam z westchnieniem. - Ja tam widzę linie. Są nierównomierne. Jedne biegną na północ, inne na wschód, a jeszcze inne są skośne. Ale nie tylko tam. Cały pokój jest nimi usiany. O... Spójrz w tamten kąt. Wieś, że tam jest ich największe skupisko?
Nadiya wpatrywała się we mnie w zdumieniu. Zaśmiałam się cicho.
- Tak wiem, to brzmi jak szaleństwo.
Zamilkłyśmy na chwilę, po czym Nadiya spytała:
- Dlatego jesteś taka dziwna dzisiaj?
- Nie - odpowiedziałam parskając cicho. - To nie pierwszy raz, ale jak dotąd nigdy nie było aż tak źle. Ale nie dlatego jestem taka dziwna. Od samego rana coś ciągle tłucze mi się w głowie. Mam wyczulone zmysły. Na przykład słyszę, że Alex właśnie krzyknęła do Blue, by podała jej piłkę, a Mizukawa szepcze sobie pod nosem zastanawiając się czy do nas nie przyjść i nie sprawdzić co się dzieje. Acha... No i jeszcze zbliża się burza. Głowa mi od tego wszystkiego pęka.
Znów przez chwilę milczałyśmy, gdy nagle wzrok lekko mi się zamazał i nie widziałam przez chwilę nic, poza liniami. Usiadłam gwałtownie i potrząsnęłam głową, po czym schowałam ją między kolana.
- Co się dzieje? - zapytała zaniepokojona Nadiya.
- Wzrok mi się zamazuje - odpowiedziałam wyjątkowo spokojnym, jak na taką sytuacje, głosem.
Po chwili podniosłam głowę. Było lepiej. Wszystko zaczęło na powrót przybierać kolory i mocno się wyostrzyło. Odetchnęłam z ulgą, po czym spojrzałam na ściągniętą niepokojem twarz Nadiyi:
- Powiedziałam ci wszystko. Nie mam co ukrywać. Tylko co można na to poradzić - odpowiedziałam zrezygnowana i opadłam na poduszki, a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Pierwsza od czasu śmierci matki i zaginięcia brata.
Nadiya?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz