Spojrzałam na twarz Nadiyi, po czym sięgnęłam po telefon. Dziewczyna zebrała się do wyjścia, ale ja tylko zaprzeczyłam głową dając jej znać, że nie musi wychodzić. Usiadła więc z powrotem, a ja wybrałam odpowiedni numer. Ojciec odebrał już po drugim sygnale.
- Słucham?
- Hej papo - powiedziałam lekko drżącym z napięcia głosem.
- Część Cieniu - powiedział radośnie, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. - Coś się stało? - zapytał.
Odetchnęłam głęboko po czym zapytałam prosto z mostu:
- Co powiedziałeś Akihiro, kiedy wyszedł ze szpitala po paraliżu?
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała chwilowa cisza. Kiedy ojciec w końcu się odezwał, jego głos był wyjątkowo poważny.
- Zaczyna się z tobą coś dziać, prawda? - zapytał.
- Skąd wiesz? - zapytałam zdziwiona.
- Tak podejrzewałem - mruknął. - Co się dzieje?
- Mam bardzo wyczulone zmysły.
- Hmm... To pasuje. Jesteś w końcu zarówno pomocnikiem jak i bramkarzem, więc ma to sens. Dzieje się coś z twoimi oczami?
- Tak - odparłam niepewnie, zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi.
Po drugiej stronie linii, rozległo się głośne westchnięcie.
- To nie jest rozmowa na telefon Shadow. Porozmawiamy jak wrócisz do domu.
- Nie ma mowy! - krzyknęłam tracąc nad sobą kontrolę. - Coś dziwnego się ze mną dzieje i chcę wiedzieć, co dokładnie! Żądam wyjaśnień i to w tej chwili!
Nawet nie zorientowałam się, kiedy zerwałam się z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju.
Przez chwilę znów zaległa cisza, ale w końcu ojciec odpowiedział.
- Ok. Opowiem ci wszystko tylko słuchaj i nie przerywaj.
Nie miałam zamiaru siadać, ale nadstawiłam uszu, by nie utracić ani słowa z wypowiedzi ojca.
- Akihiro był wyśmienitym napastnikiem już jako małe dziecko. Z każdym rokiem jego postępy były coraz bardziej zdumiewające. Byłem z niego dumny. Ale również się bałem. Nie oponowałem, kiedy próbował wydobyć awatara, ale nie podobało mi się to. Wiedziałem jak to się skończy. Miałem racje. Doznał paraliżu. Wtedy, po tym jak wyszedł ze szpitala wszystko mu wyjaśniłem. Bo widzisz Shadow... Na naszej rodzinie ciąży klątwa. Jeden z naszych dalekich przodków ubiegał się u Fortuny, bogini szczęścia, o umiejętności piłkarskie, na całe pokolenia. Zawarł z nią pakt, ale miał on swoją cenę. Tyle, że nasz potomek będąc w glorii chwały, nie zapłacił za wyświadczone usługi. Wtedy pojawiła się Nemezis. Przeklęła naszego przodka i jego potomków. A cena jest olbrzymia. Każde z nas ma pewien talent i u każdego objawia się on inaczej. Nie wiem jaki masz ty i wygląda na to, że nie chcesz mi tego mówić. Nie zmuszę cię do tego. Tylko, że... Każdy dar ma swoją cenę. Twój brat... No cóż... On nigdy nie chybiał. Kiedy próbował wydobyć awatara, wykorzystał otrzymany dar. Ale użył go w zbyt wielkiej formie. Paraliż to było ostrzeżenie. Jeśli by spróbował to powtórzyć... Już nigdy nie mógłby się ruszyć.
Słuchałam tych słów i nie mogłam w nie uwierzyć. Czy to może być prawda? Nie chciałam w to wierzyć, tyle że... To wszystko układało się w spójną całość.
- Cieniu. Jesteś tam? - zapytał ostrożnie ojciec.
Nie odpowiedziałam i tylko zamknęłam klapkę telefonu. Położyłam go na biurku i usiadłam na łóżku, po czym schowałam twarz w dłonie. Tego wszystkiego było za wiele. Nie wiedziałam już co mam o tym myśleć. A tym bardziej nie wiedziałam co zrobić.
- I co? - usłyszałam głos Nadiyi. Zupełnie zapomniałam, że wciąż tu była. - Wyjaśnił ci co się dzieje?
Przez chwilę nic nie powiedziałam, ale w końcu się przemogłam. W końcu dziewczyna chciała mi pomóc. Może ona zrozumie z tego wszystkiego więcej niż ja. Właśnie dlatego już po chwili, zaczęłam jej o wszystkim opowiadać.
Nadiya?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz