Właśnie kończyłam gimnastykę i miałam zamiar wrócić do pokoju, gdy nagle zobaczyłam jak Alex wbiega do lasu. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. Nie wiedziałam co się dzieje, ale może lepiej było zostawić ją samą?
Miałam właśnie udać się w kierunku pokoju, gdy dostrzegłam jak w lesie znika charakterystyczna, biała czupryna. Zamarłam i poczułam jak przechodzą mnie dreszcze. Lucy pobiegła za Alex, a z tego, nie mogło wyniknąć nic dobrego. Ostrożnie udałam się w kierunku puszczy, po czym pokierowałam się prosto. Nie wiedziałam gdzie jest Alex, ale nie chciałam jej wołać. To mogłoby sprowadzić kłopoty na nas obie.
Krążyłam jakiś czas po lesie, gdy nagle coś usłyszałam. Odgłos nie był głośny, ale moje wyczulone ostatnimi czasy zmysły, doskonale wychwyciły dźwięk. Udałam się ostrożnie w tamtym kierunku. Gdy dotarłam na miejsce, przez chwilę myślałam, że nikogo tam nie ma. Właśnie wtedy dostrzegłam leżącą na ziemi Alex. Natychmiast do niej podbiegłam i złapałam ją za rękę. Poczułam jej puls i odetchnęłam z ulgą. Żyła, ale była nieprzytomna. Potrząsnęłam jej ramionami, mówiąc cicho:
- Alex... Alex. Słyszysz mnie? Obudź się. Proszę obudź się. Otwórz oczy. Błagam Alex... Ocknij się - prosiłam błagalnie a w moim wnętrzu powoli narastał niepokój.
Alex? Przepraszam, że takie krótkie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz