Karetka zabrała rannego Noyę do szpitala, ratownicy nie chcieli nic nam powiedzieć. Mike i Mizukawa pojechali z nim.
-Chyba koniec treningu na dziś- powiedziała Misuzu i wszyscy udaliśmy się do swoich pokoi w dość smętnych nastrojach.
Oczywiście
wszyscy chcieliśmy jechać do szpitala by być przy nim jednak nie
byliśmy nikim z rodziny i nikt nie udzieliłby nam informacji...
W
pewnym momencie mnie oświeciło. Rodzice Noyi pewnie o niczym nie
wiedzą! Nikt inny pewnie o tym nie pomyślał. Przebrałam się w pierwsze
ubranie jakie wpadło mi w ręce. Biała sukienka, przez którą wszyscy
wzięli mnie za ducha. Udałam się do pokoju chłopaków. Byli tam wszyscy.
-Gdzie jest telefon Noyi?- zapytałam- Trzeba zadzwonić do jego rodziców
Chłopaki pokazali mi łóżko chłopaka, a komórkę znalazłam pod poduszką. Wyszłam z pokoju i chciałam odblokować telefon.
-Blokada na hasło?! Brawo- zdenerwowałam się
No to mamy kłopot. Mizukawa miała numer do rodziców każdego z nas, jednak nasza menadżerka miała wyłączony telefon.
Zastanowiłam
się. Spojrzałam na telefon jeszcze raz, nie ma mowy, żebym odgadła
kombinację kodu.. Spojrzałam na swój łokieć, na którym wciąż był ślad po
naszym zderzeniu. Bingo! Na drugiej ulicy znajduje się obóz treningowy
siatkarzy. Noya wspominał coś o swoim przyjacielu. Wiedziałam jak on
wygląda. Miał szare włosy i zawsze się uśmiechał. Może on ma numer do
jego rodziców, albo przynajmniej znał hasło jego telefonu.
Nie
miałam czasu do stracenia. Wyszłam z terenu obozu i ruszyłam w kierunku
drugiej ulicy. Minęłam zakręt i moim oczom ukazał się budynek gdzie byli
siatkarze. Z sali obok słyszałam krzyki, piski butów o parkiet i
uderzenia o pikę. Weszłam do środka i rozejrzałam się wkoło.
-Przepraszam-
zaczęłam- Szukam Sugawary-san- wyglądało na to, że zawodnicy byli zbyt
zajęci treningiem bo nie zwrócili na mnie uwagi. Duży błąd.
W tej
chwili serwował jakiś wysoki, ciemnowłosy chłopak. Wykorzystałam
Perfekcyjne Dane i ustawiłam się w miejscu gdzie piłka miała uderzyć.
Nikt się nawet nie zorientował, że na boisku znajduje się jedna osoba
więcej. Ułożyłam ręce w pozycję przyjęcia i skierowałam piłkę na aut.
Dopiero teraz wszyscy zauważyli moją obecność. Przywołałam na twarz
niewinny wyraz i zaczęłam jeszcze raz.
-Szukam Sugawary Koshi-san
-Tak?- odezwał się chłopak stojący pod siatką
-Możemy porozmawiać. Na osobności- pośpiesznie dodałam
-J-jasne..
-Suga-san
masz wielbicielkę- zaśmiał się wysoki blondyn w okularach, w zamian
obdarzyłam go nienawistnym spojrzeniem przesyconym jadem- Ej! Ta
Chibi-chan to koleżaneczka Noyi!- wrzasnął
Jednak nikt nie zdążył zareagować bo wyszłam z sali w towarzystwie Sugawary.
-Nazywam
się Nadiya Brown, gram w drużynie piłkarskiej z Nishinoyą. Noya miał
wypadek, trafił nieprzytomny do szpitala. Nie możemy skontaktować się z
jego rodzicami. Jego telefon- pokazałam mu komórkę, którą trzymałam w
dłoni- nie znam hasła blokady. Może ty? Albo masz przynajmniej numer do
jego rodziców by ich poinformować?
Chłopak zabrał ode mnie komórkę chłopaka i przez chwilę zastanowił się. Spróbował i udało mu się za pierwszym razem.
-Haha,
mogłem się tego po nim spodziewać, jego hasło to litera "L" jak libero-
zaśmiał się. Wszedł w kontakty i po chwili już rozmawiał z ojcem
chłopaka. Wyjaśnił mu co się stało, a dokładniej powtarzał to co mu
dyktowałam- Jego ojciec jest w drodze- oddał mi jego telefon- Cały Noya,
rzucić się prosto w nogi rozpędzonych zawodników.
-Dostał
jeszcze prosto w twarz z hissatsu- westchnęłam- Dziękuję Ci bardzo,
Sugawara-san, do zobaczenia- powiedziałam i ruszyłam w stronę naszego
obozu
-Daj znać jak będzie coś wiadomo!
****
Mimo wszystko i tak jakimś dziwnym trafem znalazłam się w szpitalu gdzie przebywał Noya. Na korytarzu siedział Mike i Mizukawa.
-Co tu robisz?- zapytała menadżerka
-Poinformowałam jego rodziców, że jest w szpitalu- powiedziałam siadając
-Dobrze, przez to wszystko nie miałam do tego głowy.
W
tej chwili z sali zabiegowej wyszły pielęgniarki z łóżkiem na którym
leżał nieprzytomny Noya. Był blady jak ściany, a na szyi miał nałożony
kołnierz ortopedyczny. Nałożone miał maskę z tlenem i podpięty był do
licznych kroplówek. Przewieźli go do sali, gdzie oczywiście nie chcieli
nas wpuścić. Po chwili przyszli jego rodzice.
Noya? Bardziej skoncentrowałam się na poinformowaniu twoich rodziców niż na twoim stanie zdrowia. Gomen -.-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz