niedziela, 1 lutego 2015

Od Shadow

To był pierwszy trening tego dnia. Zaczęliśmy od krótkiej rozgrzewki. Trochę pobiegaliśmy, potem się porozciągaliśmy i w końcu przystąpiliśmy do gry. Stałam na pozycji pomocnika i miałam przedrzeć się przez będącą na obronie Blue. Pobiegłam w jej kierunku, kiedy sprawnym ruchem zabrała mi piłkę. Obróciłam się i pobiegłam za nią, bo odebrać zgubę. Nie zdążyłam jednak, gdyż dziewczyna podała piłkę.
Kiedy następnym razem otrzymałam piłkę, znów spróbowałam przedrzeć się przez obronę. Nic to jednak nie dało. Shade wślizgiem mi ją odebrał i podał. Zazgrzytałam zębami. Co jest. Przecież jestem dobra w przechodzeniu. Tak przynajmniej zawsze sądziłam.
Ta sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy zbliżałam się ku linii obrońców. Nigdy nie miałam szansy przez nich przejść, bądź podać komuś innemu.
- Shadow! - usłyszałam jak Mizukawa krzyczy do mnie z ławki. - Przestań się guzdrać i przejdź ich wreszcie.
Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie. Czego ona ode mnie chce. Przecież robię co w mojej mocy, by wyminąć obrońców. Wycofałam się na swoją pozycję. W momencie, gdy piłka była luźna pobiegłam do niej sprintem i zabrałam ją tuż przed nosem Arcadego. Ruszyłam na obrońców. Na swojej drodze miałam Shade'a, a kawałek za nim stała Blue. Poczułam jak coś się we mnie zbiera. Jakaś niepochamowana, niepowstrzymana moc. O nie! Tym razem nie pozwolę im odebrać sobie piłki.
Moc, którą miałam w swoim ciele, nagle zniknęła i poczułam się wyjątkowo lekka, jakbym wogóle nie dotykała podłoża. Spojrzałam w dół i zaśmiałam się. Ja faktycznie nie dotykałam ziemi. Ani ja, ani piłka, a przy swoich bytach dostrzegłam małe skrzydełka. Zaśmiałam się i wzbiłam się wyżej w powietrze z piłką, dalej biegnąc. Skrzydełka wywoływały malutkie fale energii, które widać było za mną jako białe ślady. Przebiegłam nad głowami zaskoczonych Shade'a i Blue, po czym wylądowałam na ziemi. Dzięki Hermesie!
- Alex! Strzelaj! - krzyknęłam podając do dziewczyny.
Po chwili rozbrzmiał gwizdek i trening się zakończył. Blue podeszła do mnie z szerokim uśmiechem na ustach.
- Całkiem ładna technika - pochwaliła. - Co to było?
- Lot Hermesa - odparłam z szerokim uśmiechem na ustach, zwracając twarz w kierunku nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz