Dzisiaj mieliśmy jechać na obóz treningowy. Nie wiem, gdzie jedziemy, no ale dobra. Zbiórka miała być o 9.Według mnie mogłaby być trochę później, na przykład o 12. Eh, marzenia... Kiedy schodziłem na dół zawołała mnie matka. Pytała tylko, czy na pewno niczego nie zapomniałem. Bez zastanowienia rzuciłem, że wszystko mam i już chciałem biec do kuchni na śniadanie, ale źle postawiłem stopę i wywaliłem się, uderzając lewą ręką w szafkę. Jak tak dalej pójdzie, to ta ręka nigdy nie przestanie mnie boleć. Jęknąłem tylko i po cichym westchnięciu wstałem i poszedłem do kuchni, odczuwając przy tym nieznaczny ból w lewej stopie. Zrobiłem sobie kanapki. Usiadłem przy stole i żułem je bez entuzjazmu, kiedy nagle uświadomiłem sobie, że powinienem się pośpieszyć. Z wrażenia aż upuściłem kromkę z powrotem na talerz. Pobiegłem do pokoju i w błyskawicznym tempie (to do mnie niepodobne) ubrałem się i wziąłem na dół plecak. Założyłem buty i złapałem śniadanie. Pobiegłem do szkoły, jedząc kanapkę. Kiedy dołączyłem do reszty, dostały mi jeszcze ostatnie kęsy.
-Spóźniłeś się-wypomniał Shade.
-Nie mogłem czegoś znaleźć-skłamałem.
-Ta, jasne... Już ci wierzę!-skomentował i uśmiechnął się.
***
Autokar był dość...
-Co to ma być!?- Wrzasnęłam, pokazując na starocia przed naszą szkołą.
-Cóż za entuzjazm!- Zawołała Shadow. W końcu wsiedliśmy do naszego...pojazdu (nie przypominał on ani autokaru, ani autobusu ani pociągu.) Shade usiadł koło Arcady'ego i gadali o obozie (jakiś czas później Arcady zasnął). Ja usiadłam koło Mizukawy. Spojrzała na mnie, poczym wróciła do czytania lektury.
-Cześć!- Powiedziałam pogodnie.
-Witaj.- Odparłą zaczytana.
-Cieszysz się, że jedziemy na obóz?
-Może być.- Odparła Mizukawa, ale chyba mnie nie słyszała.
-Co czytasz?- Ciągnęłam pogodnie.
-Związek umarłych poetów.- Odparła zimno.
-No to miłej lektury.- Powiedziałam wykończona naszą rozmową. Mizukawa mruknęła coś pod nosem, ale uznałam to, za coś w stylu ''Nie przeszkadzaj''. Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Otworzyliśmy drzwi i następną rzeczą którą pamientam, był doskonale synchronizowany wrzask: Mój i Shade'a. Wrzasnęliśmy, albowiem zobatrzyliśmy naszego opiekuna. Był to...
***
-Mike!?-ja, Blue i Shade krzyknęliśmy chóralnie.
-Będę waszym opiekunem na obozie-potwierdził bardzo z siebie zadowolony.
Nasza trójka była doszczętnie załamana tym faktem. Reszta wyglądała na zaskoczonych naszą reakcją. No tak, nie znają Mike'a. Eh, zapowiada się naprawdę ciekawy obóz. Mike wskazał nam nasze pokoje. Pokój chłopców był brązowy. Mieliśmy 2 dwupiętrowe łóżka i jedno zwykłe. Nawet z przyzwoitości nie powiem, że te łóżka wyglądały na stabilne. Ja spałem na łóżku z Shade'em. Ja na górze, on na dole. Na drugim Noya z Patric'em, a Reg sam. W pokoju była jeszcze wielka, stara szafa i stolik z krzesłami. No i dywan. Po rozpakowaniu się poszedłem zobaczyć pokoje dziewczyn. W pierwszym były Blue, Alex, Shadow i Mizusu. Ich pokój był tak pięknie jasnoróżowy. Kiedy to zobaczyłem, zacząłem się śmiać. Oberwałem poduszką od Blue, więc wyszedłem i zaglądnąłem do drugiego pokoju, który obecnie należał do reszty dziewczyn. Był fioletowy. No cóż, na początku nie byłem zbyt uradowany kolorem ścian naszego pokoju, ale teraz wydaje mi się wyjątkowo ładny.
***
Mieliśmy godzinę na rozpakowanie naszych ubrań. Punktualnie o dwunastej, usłyszeliśmy przerażający gwizd.
-Mike.- Mruknęłam, poczym zeszliśmy na dół. Byli tam już Arcady i Shade. Kiedy wszyscy się zgromadzili, Mike przemówił:
-Od teraz jestem waszym opiekunem. Waszym królem. Dyktatorem i stwórcą. Waszym senpaiem.
Ja, Arcady i Shade prychnęliśmy. Nagle napotkałam wzrok Shade'a, ale szybko się odwróciłam.
-O czternastej obiad. Narazie macie czas wolny.- Powiedział Mike.
-Jakie są zasady?- Spytała Alex.
-No..- Zaczął Mike, ale nasza trójka wiedziała, że biedny Mike nie jest na to przygotowany.- Jak przechodzicie przez ulice, to unoście prawą ręke.
-To tyle?- Spytała Shadow.- Tego uczyli nas w przedszkolu.
-Trudno.- Wzruszył ramionami Mike, poczym się gdzieś ulotnił.
***
Kiedy tylko Mike zniknął z zasięgu wzroku i słuchu, przewróciłem się na ziemię i zacząłem się śmiać.
-A tobie co?-zapytał Noya.
-Nic, zupełnie nic-powiedziałem z trudem, gdyż nadal się śmiałem. Mój napad trwał jeszcze 5 minut. Większość patrzyła się na to, nie wiedząc czy się śmiać czy płakać.
-Zaraz się zakrztusi!-stwierdził Shade.
-Ja...już...nie...mogę-wykrztusiłem. Bolał mnie już od tego brzuch i policzki. Shade i Noya dość długo próbowali mnie uspokoić, ale bezskutecznie. Nie mam pojęcia, co mnie tak rozśmieszyło...
***
-To co robimy?- Ziewnął Noya.
-Wycieczka krajoznawcza?- Zaproponowałam.
-Brzmi całkiem nieźle.- Stwierdziła Shadow. Shade popatrzył na mnie błagająco, lecz ja zmrużyłam oczy i przemówiłam:
-Może wybierzemy się do sklepu i uzupełnimy zapasy?
-Myślałem, że jedzenie będzie na miejscu.- Westchnął Noya.
-Jeśli będzie gotował Mike, to raczej nie licz, że ugotuje coś jadalnego.- Westchnął Shade.- On jest straszny w gotowaniu. Nie, Blue?- Nagle zwrócił się do mnie. Wszyscy spojrzeli na mnie, oczekując dalszego ciągu.
-Ehem...- Mruknęłam, przewracając oczami.
-Wszystko dobrze, Blue? Wydajesz się trochę spięta.- Stwierdził Arcady.
-Spadaj.- Mruknęłam ze złością. Wszyscy wytrzeszczyli na mnie oczy. By uniknąć dalszej wymiany zdań, wyszłam z pokoju.
-Co ją ugryzło?- Spytała zdziwiona Misuzu. Nikt nie odpowiedział.
-To idziemy na wycieczkę?- Spytał Patric. Wszyscy potaknęli, poczym wyszli za bramę naszego obozu. Ja siedziałam w pokoju, faszerując się apapem. Położyłam się na łóżku, ale po godzinie usłyszałam tupanie nóg. Drużyna chyba już wróciła. Do pokoju weszły Shadow, Alex i Misuzu. Kiedy mnie zobatrzyły, bardzo się zdziwiły:
-Co ci jest?- Spytała troskliwie Shadow.
-Nie, nic.- Odpowiedziałam beztrosko, chociaż wiedziałam, że dziewczyny się zoriętowały. Nagle z korytarza dobiegły do nas głosy Arcady'ego i Shade'a.
-To gdzie masz skarpetki?- Spytał Arcady.
-Blue je chyba ma.- Westchnął Shade, poczym wleźli do naszego pokoju. Kiedy mnie zobatrzyli, Shade powiedział nieśmiało:
-Em... Blue, chyba masz moje skarpetki, nie?
Ja spojrzałam na niego ze wzgardą i wstałam.
-Tylko tyle cię obchodzi!? Twój świat kręci się wokół samego siebie!?- Wrzasnęłam. Wszyscy wytrzeszczyli na mnie oczy. Ja wzięłam futerał na skrzypce, poczym trzęsąc się, wybiegłam z pokoju ze łzami w oczach. Wszyscy spojrzeli na Shade'a bardzo badawczo.
-Coś jej zrobił!?- Spytała wyzywająco Alex.
-Nie zrozumiesz.- Westchnął Shade, poczym usiadł ciężko za łóżku.Ja w tym czasie biegłam przed siebie. Przebiegłam przez mostek, poczym znalazłam się na ogrodzonym patio. Usiadłam na drewnianym stoliczku, poczym wyciągnęłam skrzypce. Po kilku utworach, kiedy ochrypł mi już głos od stałego śpiewania, spojrzałam na zegarek. Była już czternasta, więc wszyscy byli już na obiedzie. Właściwie, wcale nie jestem głodna, obejdę się smakiem. Ukryłam twarz w dłoniach, poczym zachlipałam. Nagle poczułam, że ktoś kładzie na mnie rękę.
-Misuzu.- Westchnęłam.
-Rozumiem, że masz problem. Każdy je ma! Ale wiesz, jeśli nie pozwolisz nam sobie pomóc, to nie wydarzy się nic dobrego.- Powiedziała słodko, poczym usiadła koło mnie.
-Wiem jak to jest, czuć się jak... domek z kart. Wystarczy jeden podmuch do zwalenia.- Kontynuowała. Spojrzałam na nią.
-Skąd wiesz...
-To proste. On cię skrzywdził, ale nawet ty tego nie rozumiesz dlaczego.- Stwierdziła.- Ja cię rozumiem!- Dodała. Ta cała Misuzu była taka dobra.
-Dzięki.- Wyjąkała.
-Ale jak się zjawisz na obiedzie, to pokożesz mu, że jesteś silna.- Powiedziła.
-Tak?- Spytałam i wstałam. Ona uśmiechnęła się słodko. Skierowałyśmy się więc do stołówki.
-Całkiem spoko śpiewasz.- Powiedziała Misuzu.
-Dziękuję.- Powiedziałam. Kiedy otworzyłyśmy drzwi, wszyscy spojrzeli na nas pytająco. Usiadłyśmy, poczym zajęłyśmy się jedzeniem. Shade siedził na drugim końcu stołu. Patrzył się przed siebie, zaciskająć pięści. Połamał już dwa plastikowe widelce. Arcady był wyraźnie zmartwiony. Po obiedzie, przeszedł do nas Mike.
-Zaczynamy trening.
***
Westchnąłem. Miałem wątpliwości co do tego, czy Mike zna się na piłce nożnej... Zaczął mówić coś niezrozumiałego. Kiedy spytał się, czy wszystko jasne, zgodnym chórem odrzekliśmy "nie!". Poddał się i poszedł gdzieś, mówiąc coś o telewizji.
-A gdzie jest Mizukawa?-spytała Shadow.
Wszyscy automatycznie zaczęli się rozglądać. Po naszej menadżerce ni widu ni słychu.
-W takim razie Arcady prowadzi trening!-podsunął Shade.
-Czemu ja?-zacząłem się bronić.
-Bo jesteś kapitanem?-odpowiedział mi pytaniem.
-I co z tego?
-Że powinieneś dbać do drużynę.
Kłóciliśmy się tak przez dobrą chwilę, aż w końcu Ariana zaproponowała, że poprowadzi rozgrzewkę. Shade odpuścił mi i po chwili biegaliśmy wszyscy dokoła boiska. Potem różne ćwiczenia na rozciąganie. Kiedy mieliśmy robić pompki, ja leżałem na ziemi.
-Rusz się!-zarządził Shade.
-Ręka mnie boli-zacząłem marudzić.-Nie mogę się na niej wesprzeć!
-To rób na jednej!
Tak było zawsze, ale tym razem nikomu nie chciało się nas uciszyć.
***
Trening szedł nam dość znośnie, aż do momentu w którym piłka wyleciała za boisko.
-Aut!-Wrzasnął ktoś na ławce. Był to Mike. Po chwili zaczął wrzeszczeć jeszcze głośniej, ale tym razem zagwizdał swoim firmowym gwizdkiem.
-Wiemy, że jest aut.- Wyjaśnił Arcady swoim opanowanym głosem.
-Nie kłóć się ze swoim senpaiem! Był aut!
-Wiemy!!!- Wrzasnął Noya.
-Skoro tak.- Przewrócił oczami Mike.- A jak chcecie taki gwizdek, to jest teraz na przecenie.
-Obejdziemy się smakiem.- Powiedziała ironicznie Shadow, poczym wznowiliśmy trening. Jednak zauwarzyłam, że Arcady unikał mnie trochę. Pod koniec treningu, Arcady dostał kolejnego napadu śmiechu. Popatrzyłam na Shadow, a ta mi skinęła. W tym samym momęcie wyciągnęłyśmy butelki z wodą, po czym wylałyśmy ich zawartość na głowe Arcady'ego.
-Co wy sobie myślicie!?- Wrzasnął.
-Już za późno.- Wzruszyłyśmy ramionami.
-Odegram się!- Powiedział płaczliwym głosem.
-Już to widzę!- Zaśmiała się Shadow.
-Mały chłoptaś, który zaledwie umie chodzić.- Dodałam.
-Jestem od ciebie wyższy.- Uśmiechnął się triumfalnie.
-To ci i tak niczego nie da!- Stwierdziła Shadow. Po treningu, podeszłam do niej.
-Myślisz, że on się odwdzięczy?- Spytałam ze strachem.
-Boisz się tego chuderlaka?- Zdziwiła się Shadow.
-Nie, ale on nie musi być sam! Może poprosić o pomoc innych chłopaków i Mike'a.- Stwierdziłam. Shadow spojrzała na mnie zamyślona. Dopiero teraz zoriętowałyśmy się, że nie jesteśmy już takie bezpieczne jak przed piętnastoma minutami.
-Ale zapomniałaś, że nie jesteśmy jakimiś idiotkami.- Uśmiechnęła się Shadow złowieszczo.
-Planujesz coś?- Spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi.
CDN.
A Wy coś planujecie? ;)
OdpowiedzUsuń