-Nie wiem…-Mruknął zafascynowany
Arcady.- Ale warto to rozwinąć.
Reszta treningu przebiegła
całkiem znośnie. Euforia wygranej wisiała jeszcze w powietrzu, gdzieś po między
lekką bryzą i swądem potu. Trzeba było przyznać, że nieustanne treningi bardzo
męczyły. Pod koniec treningu ja i Blue podeszliśmy do Arcady’ego.
-Co powiesz na mały trening?-
Spytała dziarsko Blue.
-Jestem trochę zmęczony.- Odparł
Arcady.
-Ale musisz to opanować!-
Krzyknęła Blue, na co połowa drużyny popatrzyła na nią nieprzytomnie.
-Niech wam będzie!- Westchnął
kapitan. Poszliśmy więc na boisko, poczym Blue wygłosiła mowę:
-Zebraliśmy się tu, by pomóc Arkadiuszowi Szmitowi (Tu Arcady zrobił się lekko czerwony). Jeśli mam racje, a zwykle ją mam, to tu chodzi o coś więcej niż Hissatsu.
-Zebraliśmy się tu, by pomóc Arkadiuszowi Szmitowi (Tu Arcady zrobił się lekko czerwony). Jeśli mam racje, a zwykle ją mam, to tu chodzi o coś więcej niż Hissatsu.
-Ale o co?- Powiedział
dramatycznym tonem Arcady.
-Nie dowiesz się, jeśli będziesz
tak tu stał!- Powiedziałem rozwarznie. Po wymianie zdań, zaczęliśmy trening.
Właśnie dryblowałem, gdy Arcady podbiegł do mnie i usiłował zabrać mi piłkę. W
tej samej sekundzie naokoło niego pojawiło się granatowe światło. Nareszcie
zrozumiałem, co robić.
-Jesteś nikim!-Wrzasnąłem, a
Arcady i Blue wytrzestrzyli na mnie oczy.- Małym śmieciem, nic nie wartym
smarkaczem! Brudasem i nieukiem!- Wtedy Granatowe światło się powiększyło, ale
szybko zniknęło.
-No wiesz!- Zawołał z oburzeniem
Arcady.
-No, ale mój plan wypalił.-
Wzruszyłem ramionami.
-Jaki plan?- Spytał kapitan.
-Chciałem wydobyć z ciebie
energię.- Powiedziałem dumnie. Po kilku podejściach, usiedliśmy na trawie.
-Na dzisiaj koniec!- Powiedziała stanowczo
Blue.
-Racja!- Westchnął Arcady.- Ale nadal
nie wiem, co się ze mną stało.
-Nie zamartwiaj się tak!-
Poleciłem, poczym porzegnaliśmy się i rozeszliśmy w swoje strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz