Następnego dnia, podczas treningu
bacznie obserwowałam Arcady’ego. Obyśmy odkryli tą moc, przed meczem z Red
Lions. Miałam jednak gorszy problem: Prawa noga dawała o sobie znać. Nie
wiedziałam, co mam zrobić, bo w końcu chyba nikt nie znał prawdy, nawet Shade.
Gdybym mu powiedziała, zacząby mnie traktować jak niepełnosprawnego. Chociaż
raczej nikt by mu się nie dziwił... Nagle z nikąd nadleciała piłka, trafiając
mnie w skroń. Pomimo, że siła podania nie była najsilniejsza, upadłam na
ziemie.
-Co ci jest?- Spytał zdziwiony
Shade.-Nic ci nie jest?
-Zamyśliłam się.- Prychnęłam
zła.- Nie twoja sprawa.
Shade był wyraźnie zbity z tropu,
więc wznowiliśmy grę. Jednak widziałam, że od czasu do czasu dziwnie na mnie
spoglądał. Po treningu, dogoniła mnie Alex.
-Wydajesz się zmartwiona.- Zaczęła.-
Coś się stało?
-Nic.- Odparłam ciężko.- Jestem
trochę zmęczona.
-Rozumiem.- Zamyśliła się.
-A co z tobą?- Spytałam,
odbiegając od tematu.
-Sama nie wiem.- Odparła
zatroskana Alex.- Nasz przeciwnik jest dość mocny.
-Rozumiem.- Powiedziałam. Nagle
strasznie zabolała mnie prawa noga. Z zaskoczenia i bólu, upadłam na ziemie.
Alex wytrzeszczyła na mnie oczy. Niestety, właśnie obok nas przechodził Shade.
-Co ci się dzieje?- Spytała ze
strachem Alex.
-Jestem...zmęczona. Nic takiego.-
Powiedziałam, ale to było pewne, że przyjaciele nie uwieżyli.
-Idziemy.-Powiedział zimno Shade,
poczym pomógł mi wstać. Kiedy stanęłam na prawą nogę, zachwiałam się i znów
upadłam. Alex spojrzała na mnie ze strachem.
-Blue?
-Sorry Alex, ale raczej nie mamy
czasu na rozmowę, musimy iść!- Powiedział stanowczo Shade, poczym wziął mnie na
ręce. Było mi potwornie głupio.
-Nie musisz...-Wyjąkałam.
-Spadaj!- Odpowiedział zły i
skierował się do bunkrów. Niewątpliwie mu ciążyłam, ale nie uskarżał się. Kiedy
dotarliśmy do wejścia, otworzył drzwi kluczem i przeszliśmy kilka korytarzy. Kiedy
weszliśmy do naszego domu, Mike’a tam nie było. Dzisiaj prowadził wykład w
przedszkolu. Shade usadowił mnie na kanapie i usiadł na taborecie, na wprost
mnie.
-Czekam na wyjaśnienia.-
Powiedział tępo.
-Taboret się kiwa, bo mike grał
nim w baseball’a i wykrzywił przednią nogę.- Powiedziałam, choć wiedziałam, że
nie o takie wyjaśnienia mu chodziło.
-Nie rób ze mnie głupka!- Wrzasnął
nagle Shade.
-Nie wrzeszcz, bo pomyślą, że
ktoś cie atakuje.- Powiedziałam bezbronnie.
-Nie odbiegaj od tematu! Masz mi
to wyjaśnić!- Krzyknął rozeźlony. Wiedziałam, że chce mnie chronić. Ale...
powiedzmy, że miałam swoje powody, by milczeć.
-Pamiętasz, jak zablokowałam
strzał hissatsu nogą, na meczu z Enigumą? To przez tą sytuacje, boli mnie noga.
-Niczego takiego nie było!-
Wycedził przez zęby Shade.
-Ty w tedy byłeś zupełnie gdzie
indziej, więc przestań się drzeć!- Powiedziałam.
-Chcesz coś do picia?- Spytał
Shade. Widocznie unoszenie głosu sprawiło, że zaschło mu w gardle. Nagle
wpadłam na wredny pomysł. Ale chyba tylko on mnie uratuje.
-Proszę zieloną herbatkę, jeśli
można.- Powiedziałam przymilnie. Kiedy poszedł do kuchni, ja wyślizgnęłam się z
domu i pokuśtykałam do sali w której praktykowana była walka białą bronią.
Byłam właśnie na środku, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich Shade.
-Wracaj, nie skończyłem z tobą!-
Krzyknął przeszywająco. W tym momęcie pokuśtykałam do łazienek, ale on niestety
prawie mnie dogonił. Wbiegłam do toalet, poczym zamknęłam się w kabinie. Była
dość obszerna i bardzo czysta. W tej samej sekundzie, Shade zaczął walić w
drzwi mojej kabiny.
-Otwieraj!- Wrzeszczał. Ja
odsunęłam się na podłodze, poczym zaszlochałam gorzko, ukrywając twarz w
dłoniach. Shade, usłyszawszy to, ucichł i przemówił:
-Proszę cie, wyjdź. Chyba nie
masz zamiaru spędzić tu reszty życia, co?- Powiedział miło. Ja nic nie
odpowiedziałam, tylko zalałam się większą ilością łez. Dlaczego życie musi być
takie niesprawiedliwe!? Jeśli sekret się wyda, może już nigdy nie zagram w
piłkę z przyjaciółmi. Shade chyba zrozumiał i wyszedł z łazienek. Siedziałam
tak na posadzce kilka godzin, ale w końcu wyszłam, bo dość już miałam smucenia
się. Pokuśtykałam do naszego bunkru, poczym zapukałam w drzwi. Otworzył mi
zdziwiony Shade. Wytrzeszczył na mnie oczy i obiął mnie z całej siły. Chciałam,
by ta chwila trwała wietrznie. Jego ciepły uścisk tłumił we mnie wszelkie
smutki. Kilka łez pociekło mi przez policzek. Staliśmy tak przez pare dobrych
minut, aż w końcu Shade mnie puścił. Pokuśtykałam do środka, ale on wziął mnie
na ręce i powiedział:
-Nie przemęczaj się, niedługo
kolejny mecz!- Powiedział żartobliwie. Usadowił mnie na sofie i sam usiadł obok
mnie.
-Mike długo nie wraca...Dzwoimy
do niego?- Spytałam.
-Wypadałoby.- Westchnął, poczym
wyciągnął telefon i wystukał numer Mike’a.
-HALO!!!???- Wrzasnął głos, który
niewątpliwie należam do Mike’a.
-To my, kiedy wrócisz?-
Powiedział Shade znudzony.
-Około drugiej.- Westchnął Mike.-
Ale zapomniałem klucza, więc musicie czekać i mi otworzyć!
-Jutro mamy szkołe!- Powiedziałam
krytycznie.
-Trudno, pa!- Powiedział Mike i
się rozłączył.
-Co robimy?- Spytałam.
-Pooglądajmy coś!- Powiedział Shade.
Poszedł do kuchni, a kiedy wrócił, miał ze sobą koc, gorące herbaty i kilka
płyt.
-Mamy do wyboru nagraną opere
mydlaną, trzeci sezon Trudnych Spraw i jakiś horror.
-Oglądasz Trudne Sprawy!?-
Powiedziałam z wyrzutem.
-Nie, ale Mike tak. O popatrz, tu
jest płyta z teletubisiami!- Powiedział Shade.
-Czasem zastanawiam się nad
psychiką Mike’a.- Zamyśliłam się.
-Czyli został nam horror.-
Powiedział Shade. Rozłożył pled, włączył płytę i podał mi kubek z herbatą. Przysunęliśmy
się do siebie, bo koc był trochę mały. Sączyliśmy herbatkę, podczas gdy
Maksencjusz ukrywał się w nawiedzonym domu. Nagle na ekranie ukazał się gnom i
niestety nie wytrzymaliśmi i wypluliśmy gorący napój, parskając śmiechem.
-Nareszcie ktoś jest od ciebie
wyższy!- Powiedział Shade.
-I brzydszy od ciebie!- Odparłam.
Śmialiśmy się jeszcze przez kilka minut, poczym powróciliśmy do oglądania.
Akcja była taka denna, że w pewnym momęcie oparłam głowę o ramie Shade’a i
zasnęłam. Po chwili i on zasnął. Obudziło nas pukanie do drzwi Mike’a. Posprzątaliśmy,
a kiedy wszystko było na swoim miejscu, Shade otworzył drzwi naszemu
opiekunowi.
-Witajcie, młodzieży!-Zakrzyknął
rozradowany.
-Hej!- Mruknęłam. Po krótkiej
konwersacji, pokuśtykałam do łóżka. Mike nawet nie zauważył, w jaki sposób się
przemiestrzam. Kiedy się położyłam, odkryłam, że nie mogę spać. Poszłam do
pokoju Shade’a i położyłam się na jego łóżku.
-Czego?- Spytał zaspany.
-Nie mogę spać!- Wzruszyłam
ramionami.
-I w związku z tym?- Zapytał.
-Nic.- Odparłam i zasnęłam
momętalnie. Obudziłam się, wcześnie rano. Shade był już gotowy. Wstałam i
przygotowałam się. Ból się zmniejszył, ale na wszelki wypadek do szkoły wzięłam
kule. Na czwartej lekcji, ból wzrósł, więc zaczęłam w pełni używać moich kul.
Po lekcjach, z pomocą Shade’a stawiłam się w szatni. Pierwszy zauważył mnie
Arcady i przestraszony wrzasnął w niebogłosy. Cała drużyna spojrzała na mnie,
jakbym była jakimś dziwakiem.
-Hej, drużyno!- Powiedziałam
niepewnie.- Zaczynamy trening?
Ktoś? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz