niedziela, 18 stycznia 2015

Od Blue

Następnego dnia, podczas treningu bacznie obserwowałam Arcady’ego. Obyśmy odkryli tą moc, przed meczem z Red Lions. Miałam jednak gorszy problem: Prawa noga dawała o sobie znać. Nie wiedziałam, co mam zrobić, bo w końcu chyba nikt nie znał prawdy, nawet Shade. Gdybym mu powiedziała, zacząby mnie traktować jak niepełnosprawnego. Chociaż raczej nikt by mu się nie dziwił... Nagle z nikąd nadleciała piłka, trafiając mnie w skroń. Pomimo, że siła podania nie była najsilniejsza, upadłam na ziemie.
-Co ci jest?- Spytał zdziwiony Shade.-Nic ci nie jest?
-Zamyśliłam się.- Prychnęłam zła.- Nie twoja sprawa.
Shade był wyraźnie zbity z tropu, więc wznowiliśmy grę. Jednak widziałam, że od czasu do czasu dziwnie na mnie spoglądał. Po treningu, dogoniła mnie Alex.
-Wydajesz się zmartwiona.- Zaczęła.- Coś się stało?
-Nic.- Odparłam ciężko.- Jestem trochę zmęczona.
-Rozumiem.- Zamyśliła się.
-A co z tobą?- Spytałam, odbiegając od tematu.
-Sama nie wiem.- Odparła zatroskana Alex.- Nasz przeciwnik jest dość mocny.
-Rozumiem.- Powiedziałam. Nagle strasznie zabolała mnie prawa noga. Z zaskoczenia i bólu, upadłam na ziemie. Alex wytrzeszczyła na mnie oczy. Niestety, właśnie obok nas przechodził Shade.
-Co ci się dzieje?- Spytała ze strachem Alex.
-Jestem...zmęczona. Nic takiego.- Powiedziałam, ale to było pewne, że przyjaciele nie uwieżyli.
-Idziemy.-Powiedział zimno Shade, poczym pomógł mi wstać. Kiedy stanęłam na prawą nogę, zachwiałam się i znów upadłam. Alex spojrzała na mnie ze strachem.
-Blue?
-Sorry Alex, ale raczej nie mamy czasu na rozmowę, musimy iść!- Powiedział stanowczo Shade, poczym wziął mnie na ręce. Było mi potwornie głupio.
-Nie musisz...-Wyjąkałam.
-Spadaj!- Odpowiedział zły i skierował się do bunkrów. Niewątpliwie mu ciążyłam, ale nie uskarżał się. Kiedy dotarliśmy do wejścia, otworzył drzwi kluczem i przeszliśmy kilka korytarzy. Kiedy weszliśmy do naszego domu, Mike’a tam nie było. Dzisiaj prowadził wykład w przedszkolu. Shade usadowił mnie na kanapie i usiadł na taborecie, na wprost mnie.
-Czekam na wyjaśnienia.- Powiedział tępo.
-Taboret się kiwa, bo mike grał nim w baseball’a i wykrzywił przednią nogę.- Powiedziałam, choć wiedziałam, że nie o takie wyjaśnienia mu chodziło.
-Nie rób ze mnie głupka!- Wrzasnął nagle Shade.
-Nie wrzeszcz, bo pomyślą, że ktoś cie atakuje.- Powiedziałam bezbronnie.
-Nie odbiegaj od tematu! Masz mi to wyjaśnić!- Krzyknął rozeźlony. Wiedziałam, że chce mnie chronić. Ale... powiedzmy, że miałam swoje powody, by milczeć.
-Pamiętasz, jak zablokowałam strzał hissatsu nogą, na meczu z Enigumą? To przez tą sytuacje, boli mnie noga.
-Niczego takiego nie było!- Wycedził przez zęby Shade.
-Ty w tedy byłeś zupełnie gdzie indziej, więc przestań się drzeć!- Powiedziałam.
-Chcesz coś do picia?- Spytał Shade. Widocznie unoszenie głosu sprawiło, że zaschło mu w gardle. Nagle wpadłam na wredny pomysł. Ale chyba tylko on mnie uratuje.
-Proszę zieloną herbatkę, jeśli można.- Powiedziałam przymilnie. Kiedy poszedł do kuchni, ja wyślizgnęłam się z domu i pokuśtykałam do sali w której praktykowana była walka białą bronią. Byłam właśnie na środku, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich Shade.
-Wracaj, nie skończyłem z tobą!- Krzyknął przeszywająco. W tym momęcie pokuśtykałam do łazienek, ale on niestety prawie mnie dogonił. Wbiegłam do toalet, poczym zamknęłam się w kabinie. Była dość obszerna i bardzo czysta. W tej samej sekundzie, Shade zaczął walić w drzwi mojej kabiny.
-Otwieraj!- Wrzeszczał. Ja odsunęłam się na podłodze, poczym zaszlochałam gorzko, ukrywając twarz w dłoniach. Shade, usłyszawszy to, ucichł i przemówił:
-Proszę cie, wyjdź. Chyba nie masz zamiaru spędzić tu reszty życia, co?- Powiedział miło. Ja nic nie odpowiedziałam, tylko zalałam się większą ilością łez. Dlaczego życie musi być takie niesprawiedliwe!? Jeśli sekret się wyda, może już nigdy nie zagram w piłkę z przyjaciółmi. Shade chyba zrozumiał i wyszedł z łazienek. Siedziałam tak na posadzce kilka godzin, ale w końcu wyszłam, bo dość już miałam smucenia się. Pokuśtykałam do naszego bunkru, poczym zapukałam w drzwi. Otworzył mi zdziwiony Shade. Wytrzeszczył na mnie oczy i obiął mnie z całej siły. Chciałam, by ta chwila trwała wietrznie. Jego ciepły uścisk tłumił we mnie wszelkie smutki. Kilka łez pociekło mi przez policzek. Staliśmy tak przez pare dobrych minut, aż w końcu Shade mnie puścił. Pokuśtykałam do środka, ale on wziął mnie na ręce i powiedział:
-Nie przemęczaj się, niedługo kolejny mecz!- Powiedział żartobliwie. Usadowił mnie na sofie i sam usiadł obok mnie.
-Mike długo nie wraca...Dzwoimy do niego?- Spytałam.
-Wypadałoby.- Westchnął, poczym wyciągnął telefon i wystukał numer Mike’a.
-HALO!!!???- Wrzasnął głos, który niewątpliwie należam do Mike’a.
-To my, kiedy wrócisz?- Powiedział Shade znudzony.
-Około drugiej.- Westchnął Mike.- Ale zapomniałem klucza, więc musicie czekać i mi otworzyć!
-Jutro mamy szkołe!- Powiedziałam krytycznie.
-Trudno, pa!- Powiedział Mike i się rozłączył.
-Co robimy?- Spytałam.
-Pooglądajmy coś!- Powiedział Shade. Poszedł do kuchni, a kiedy wrócił, miał ze sobą koc, gorące herbaty i kilka płyt.
-Mamy do wyboru nagraną opere mydlaną, trzeci sezon Trudnych Spraw i jakiś horror.
-Oglądasz Trudne Sprawy!?- Powiedziałam z wyrzutem.
-Nie, ale Mike tak. O popatrz, tu jest płyta z teletubisiami!- Powiedział Shade.
-Czasem zastanawiam się nad psychiką Mike’a.- Zamyśliłam się.
-Czyli został nam horror.- Powiedział Shade. Rozłożył pled, włączył płytę i podał mi kubek z herbatą. Przysunęliśmy się do siebie, bo koc był trochę mały. Sączyliśmy herbatkę, podczas gdy Maksencjusz ukrywał się w nawiedzonym domu. Nagle na ekranie ukazał się gnom i niestety nie wytrzymaliśmi i wypluliśmy gorący napój, parskając śmiechem.
-Nareszcie ktoś jest od ciebie wyższy!- Powiedział Shade.
-I brzydszy od ciebie!- Odparłam. Śmialiśmy się jeszcze przez kilka minut, poczym powróciliśmy do oglądania. Akcja była taka denna, że w pewnym momęcie oparłam głowę o ramie Shade’a i zasnęłam. Po chwili i on zasnął. Obudziło nas pukanie do drzwi Mike’a. Posprzątaliśmy, a kiedy wszystko było na swoim miejscu, Shade otworzył drzwi naszemu opiekunowi.
-Witajcie, młodzieży!-Zakrzyknął rozradowany.
-Hej!- Mruknęłam. Po krótkiej konwersacji, pokuśtykałam do łóżka. Mike nawet nie zauważył, w jaki sposób się przemiestrzam. Kiedy się położyłam, odkryłam, że nie mogę spać. Poszłam do pokoju Shade’a i położyłam się na jego łóżku.
-Czego?- Spytał zaspany.
-Nie mogę spać!- Wzruszyłam ramionami.
-I w związku z tym?- Zapytał.
-Nic.- Odparłam i zasnęłam momętalnie. Obudziłam się, wcześnie rano. Shade był już gotowy. Wstałam i przygotowałam się. Ból się zmniejszył, ale na wszelki wypadek do szkoły wzięłam kule. Na czwartej lekcji, ból wzrósł, więc zaczęłam w pełni używać moich kul. Po lekcjach, z pomocą Shade’a stawiłam się w szatni. Pierwszy zauważył mnie Arcady i przestraszony wrzasnął w niebogłosy. Cała drużyna spojrzała na mnie, jakbym była jakimś dziwakiem.
-Hej, drużyno!- Powiedziałam niepewnie.- Zaczynamy trening?

Ktoś? :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz